W Berlinie zakończyła się konferencja polskiego stowarzyszenia „Rodzice przeciw dyskryminacji dzieci w Niemczech”. Polskie rodziny wskazują na bardzo ważny problem, jakim jest odbieranie im dzieci.
W Niemczech nie istnieje sfera życia rodzinnego, w którą nie mógłby wkroczyć Jugendamt. Szczególnie obserwuje dzieci z małżeństw cudzoziemców.Prawdziwy koszmar przeżywają polskie rodziny, którym odebrano dzieci bez podania konkretnych przyczyn.
– Siedmiu policjantów i pani z Jugendamtu weszli do mnie do domu i zabrali siłą dzieci nie podając żadnego powodu. Byłam bezradna, wyrwali mi siłą dzieci - mówiła podczas konferencji jedna z matek Aleksandra Urbanik, która nie ma kontaktu ze swoimi pociechami.
Inna Polska przywołała historię, w której niemieccy urzędnicy wyrzucili jej krzyż.
– Jeden z urzędników powiedział, że to jest polski krzyż i, że można go wyrzucić bo oni mają ewangelickie. Do dzisiaj tego nie rozumiem, bo Chrystus nie zmarł na polskim krzyżu, tylko na krzyżu - opowiadała pani Justyna.
Do sprawy na antenie TVP Info odniósł się również adwokat Stefan Hambura, który na co dzień mieszka w Niemczech i pomaga Polakom.
– Jugendamt z pomocą policji może o każdej porze dnia i o każdej godzinie wejść do domu jeśli uważa, że zagrożone jest dobro dziecka. Pojęcie „dobro dziecka” nigdzie jest zdefiniowane. Czasami wystarczy donos sąsiada – mówił na antenie Hambura.