Od niemal dwóch miesięcy trwa rodzinna gehenna pani Agata Shalaby, Polki mieszkającej w Holandii, której mąż uprowadził do Egiptu 5-letniego syna. Czy kobiecie uda się odzyskać ukochane dziecko? Zapraszamy do naszej rozmowy.
Telewizja Republika: Jak długo zna pani męża?
Agata Shalaby: Męża znam od 11 lat, 7 lat temu wzięliśmy ślub.
A syn ile ma lat?
W listopadzie skończy pięć.
Wiem, że przed wyjazdem do Egiptu mieszkała pani w Holandii.
Tak, pracuję tam od 4 lat.
Kiedy zaczęły się problemy?
Wraz z narodzinami syna, zaczęłam się obawiać, że może coś się stać, że mąż może go zabrać. Mąż nigdy nie lubił dokładać się do budżetu domowego, lubił gdy to ja sama finansowałam wszystko, później w 2013 r. wyjechałam do Holandii, tutaj pracowałam trzy miesiące, przyjechał mąż…
Zatrzymajmy się na sekundę. Męża poznała pani w Polsce?
Męża poznałam w Egipcie.
Syn urodził się w Polsce?
W Polsce.
Obywatelstwo ma tylko polskie?
Nie. Mąż, bez mojej wiedzy wyrobił mu obywatelstwo egipskie.
Kiedy?
Z tego co dowiedział się tutaj mój adwokat, mąż kilka miesięcy temu wysłał upoważnienie dla swojego ojca i ojciec wyrobił dziecku w Egipcie obywatelstwo i paszport.
To było przed uprowadzeniem?
Tak, jakieś 3 – 4 miesiące przed tym.
Ślub gdzie był zwarty.
W Egipcie.
A rozwód?
Męża zostawiłam w 2013 r. w listopadzie, rozeszliśmy się, kazałam mu się wyprowadzić. Mąż prosił mnie żebym się nie rozwodziła, bo będzie musiał wyjechać z Holandii, że nie będzie mógł mieć kontaktów z synem, że za trzy lata będzie się mógł ubiegać o dokumenty. Ja się na to zgodziłam, ale nie byliśmy już razem.
Gdy padła decyzja o rozstaniu to pani była już w Holandii?
Tak.
Jak wyglądały relacje po rozstaniu? Czy mąż miał kontakt z synem?
Na początku przyjeżdżał do syna w soboty i zostawał do niedzieli wieczorem. Nie mogliśmy się dogadać, kłóciliśmy się. Mąż myślał, że przez te rozstanie karzę go, że ja do niego wrócę. Więc wracały rozmowy o naszej przyszłości, a ja nie widziałem z nim tej przyszłości. Niedaleko mnie ma mieszkanie moja córka, gdy on przyjeżdżał, ja wychodziłam i wracałam dopiero po jego wyjściu. Tak było na początku, później zmienił to, bo miał problemy z przyjazdami z pracy, nie mieszkaliśmy w tym samym mieście, więc przyjeżdżał w niedziele, na dwie, trzy godziny.
I przejdźmy do momentu uprowadzenia, bo jak rozumiem ojciec miał cały czas kontakt z synem?
Miał kontakt z synem, ja mu go nie broniłam. Mam screenshoty jak piszemy ze sobą i on mi pisze, że ja blokuje mu kontakty z synem, ja odpowiadałam, że nie, że przyjeżdżaj do dziecka. Kupiłam synowi telefon, zainstalowałam mu „Whats up” i „Skype”, żeby mógł mieć kontakt z ojcem. Syn, mimo że nie byłam z mężem wyjeżdżał raz do roku na wakacje do Egiptu. Nie broniłam żadnych kontaktów, starałam się żeby je mieli.
Zaufanie więc było duże, pozwalała pani na te wyjazdy...
Nie do końca duże. Potrafiłam za nimi jeździć, sprawdzać gdzie oni są, później mężowi zaczęło przeszkadzać, że ich sprawdzam, że nie ma prywatności, że nie może spędzić czasu tak jakby chciał. Około dwa miesiące przed porwaniem nieco przestałam sprawdzać. Zawsze jak wychodzili to prosiłam o to, żeby wysyłał zdjęcia gdzie są, ale już za nimi nie chodziłam. I tak było tej niedzieli…
Jak to wyglądało dokładnie?
Przyjechał o 10, wziął małego, mieli pojechać na zakupy a później do „Dżungli”, to plac zabaw położony w mieście obok naszego. O dwunastej lub pierwszej, zaczęłam dzwonić, on mówił, że ma problem z telefonem, że nie może się połączyć i że są w „Dżungli”. Prosiłam, żeby wysłał mi wiadomość głosową z nagraniem syna, wysłał mi, później okazało się, że to jedna z tych wiadomości, które syn wysyłał do niego, on to tylko skopiował. Zadzwoniłam do „Dżungli”, pytałam do której mają otwarte, odpowiedziano mi, że już zamykają, że sprzątają. Zapytałam czy mogę przyjechać pokazać zdjęcie. Pojechałam, okazało się, że ich tam w ogóle nie było. Pojechałam na policję, powiadomić o porwaniu. Policja nie przyjęła mojego zgłoszenia.
Dlaczego?
Bo nie jesteśmy po rozwodzie i to nie było przestępstwo. Ja mówiłam, że mąż zabrał go bez paszportu, bez niczego, że pewnie będą chcieli przedostać się do Egiptu. O 22 mąż zadzwonił na „Messanger” i powiedział, że są już w Egipcie.
Jak rozumiem dziecko nie miało żadnych dokumentów, które powinny pozwolić na wejście na pokład samolotu?
Nie miał mojej zgody i holenderska policja twierdziła, że bez tego syn nie wyleci. Nie miał też polskich dokumentów. Okazało się, że miał egipski paszport, który mu mąż potajemnie wyrobił.
W ogóle pani nie wiedziała, że dziecko ma drugie obywatelstwo?
Nie. Dopiero później gdy przeszukiwałam dokumenty okazało się, że zginął nasz akt ślubu, akty urodzenia dziecka, stąd domyśliłam się, że musiał mu wyrobić paszport.Dopiero następnego dnia policja przed 22 wieczorem przyjęła moje zgłoszenie. Holenderska policja nie robiła nic, nie było osoby, która udzieliłaby jakichś informacji. Sama pojechałam do Amsterdamu, do jego miejsca pracy, znalazłam osoby, które znał, kobietę z którą był. Podałam te dane policji, która tego nie sprawdziła. Po dziś dzień nie wiedzą jak oni wylecieli z kraju. Po dwóch tygodniach dostałam sms od policji, że zamykają sprawę.
Pani jest pewna, że bez pozwolenia dziecko nie powinno opuścić kraju?
Tak mi mówiła policja, że bez zgody nie mógł wylecieć z synem. Mój adwokat w Egipcie sprawdził, że oni pojechali do Belgii i stamtąd wylecieli. Nie wiem jak on to zrobił, mój syn musiał się strasznie bać, syn wiedział, że jak tylko pojawi się samolot to on go zabiera… Musiał strasznie płakać. W Holandii pomogło mi Ministerstwo Sprawiedliwości, wysłali do Egiptu aplikację o zwrot dziecka, moja adwokat zrobiła sprawę o porwanie i przyznanie mi praw. 16 września już odbyła się rozprawa.
Ta sprawa toczyła się w Holandii ?
W Holandii. Nawet nie czekałam na wyrok, spakowałam się i przyleciałam tutaj. Lecąc do Egiptu nie miałam pojęcia co mnie może czekać. Mąż był ze mną w kontakcie. Mam bardzo dużo wiadomości od niego. On mnie poniżał, ubliżał mi, nie było w ogóle tematu dziecka. To jest kara dla mnie, że do niego nie wróciłam. Pisał mi, że zamkną mnie już na lotnisku, zgwałcą mnie, okradną, pobiją. Przez koleżankę znalazłam jednego adwokata, przyleciałam do Egiptu, wynajęłam mieszkanie i walczę.
Jak obecnie wygląda sprawa? Bo ja rozumiem, że wyrok holenderski przyznaje pani prawa?
Tak. Wyrok jest korzystny dla mnie, pomaga mi Ministerstwo Sprawiedliwości w Holandii, ambasada holenderska, do tej pory miałam problemy z ambasadą w Polsce, ambasada polska potraktowała mnie tak jak mąż, że nic mi się nie uda, że nic nie zrobię, że bez sensu, że tu przyleciałam, że mąż ma pełne prawa. Dzisiaj znowu byłam na spotkaniu w ambasadzie, tym razem z moim adwokatem.
Egipcjaninem?
Tak. Mój adwokat przedstawił ambasadzie sprawę, nasze potrzeby. Ambasada zaczęła się kontaktować ze mną dzięki panu Zbigniewowi Helińskiemu, on prowadzi CBŚ- Cywilne Biuro Śledcze (cbś.com.pl), dzięki temu panu ambasada stwierdziła, że mi pomoże. Ambasada holenderska powiedziała, że będzie wspierać polską ambasadę, ale do tej pory nie było czego wspierać, pomocy nie było żadnej. Dzisiaj pani w ambasadzie, na koniec nie omieszkała spytać dlaczego narobiłam takiego rabanu, dlaczego nie informuje ich. To odpowiedziałam, że przecież powiedziała mi pani, że nie mam żadnych szans, że niepotrzebnie tu przyjechałam, że mąż może mnie zabrać do domu, a adwokat weźmie ode mnie pieniądze i mnie zostawi. Pani powiedziała, że teraz mam ich informować.
Czy w Egipcie zapadł jakiś wyrok, który mówi, że pełne prawa ma pani mąż?
Jeszcze nie zapadł żaden wyrok, czekamy na nakaz, który ma być do tygodnia, najpóźniej dwóch. Mąż nie założył żadnej sprawy w Egipcie, gdyż sie ukrywa. Byliśmy u wiceministra spraw zagranicznych, pomaga nam senator z Kairu, trzech senatorów z miasta mojego męża. Mój adwokat, poza tym, że jest adwokatem, jest także w parlamencie w Kairze i skontaktował mnie ludźmi, którzy chcą mi pomóc. Sprawa idzie szybko, założyliśmy ją tydzień temu, a w niedziele byłam na rozprawie, teraz czekamy na dokumenty.
A jak ma się do tego postanowienie holenderskiego sądu? Ono jest w jakiś sposób respektowane?
Nie. Oni to biorą pod uwagę, ale wyrok musi zapaść w Egipcie.
Jak długo będzie trwało całe postępowanie?
Normalnie do trzech, czterech miesięcy. My w przyszłym tygodniu będziemy mieli decyzje na ręku.
Jak długo pani jest w Egipcie?
21 albo 22 będzie miesiąc.
A zainteresowanie z polskiej strony?
Dzisiaj ambasada wykazała konkretne zainteresowanie, mam kontakt z posłem z Elbląga, z którego pochodzę, z ruchu Kukiz'15 Andrzejem Kobylarzem.
Dziękujemy za szczerą rozmowę. Mamy nadzieje, że wszystko potoczy się w odpowiednim kierunku.
Dziękuję. Chciałabym na koniec podziękować mojemu adwokatowi, panu Shady Abdellatif, który jest wspaniałym człowiekiem, wkładającym w pracę więcej serca, niż jest to od niego wymagane. Chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli, że to ten człowiek przywrócił mi nadzieję.
Shady Abdellatif
Rozmawiał: Mateusz Kosiński