– Znajdowałem się w analogicznej sytuacji jak Bartosz Arłukowicz. Umówiliśmy się z ówczesnym ministrem zdrowia – prof. Religą – że on będzie dobrym policjantem, a ja tym złym. Mówiłem, że gdy zajdzie zagrożenie dla pacjentów, to zajdzie możliwość mobilizacji. Nie wstydzę się tych słów. Jeśli chorzy, matki z dziećmi będą się odbijać od zamkniętych przychodni, to państwo powinno działać – przekonywał były minister spraw wewnętrznych i administracji Ludwik Dorn.
W "Faktach po Faktach" Dorn odniósł się do trwającego konfliktu między ministrem zdrowia a lekarzami Porozumienia Zielonogórskiego. Zdaniem polityka postępowanie Arłukowicza jest w tej sytuacji właściwe.
– Moim zdaniem on i rząd działają słusznie – nie mam pretensji, że usztywnił się w tej kwestii powiedział. W ocenie Dorna, cała opozycja powinna stanąć w tym konflikcie po stronie rządu.
Były minister bardzo krytycznie wypowiedział się o samym Porozumieniu. Jak podkreślił od jego wyhodowania przyczyniła się obecna premier.
– Podpisano z nimi porozumienie, wzięto na wiceministra lekarza z tego Porozumienia, a Ministerstwo Zdrowia pod kierownictwem Ewy Kopacz służyło za urząd obsługi interesów tego Porozumienia – przypomniał.
– Tego potwora trzeba złamać, bo inaczej żaden pacjent nie będzie bezpieczny – przekonywał.