Premier Ewa Kopacz przekonywała Brukseli, że dzięki zapisom dokumentów szczytu UE, które udało się nam uzyskać, może powiedzieć Polakom, że wraca do kraju z pakietem gwarantującym nam niższe obciążenia klimatyczne niż te z 2007 r.
Premier tłumaczyła na konferencji prasowej, że składa się na to 2-procentowa rezerwa (pozwoleń na emisje), która przed negocjacjami miała wynieść tylko jeden procent.
Kopacz wskazywała, że korzystny jest też sposób dzielenia tej rezerwy. 50 proc. z niej będzie dzielone pomiędzy najbiedniejsze kraje UE zgodnie z tym, jaką mają one emisję, a 50 proc. w odniesieniu do PKB na głowę mieszkańca.
- Dzięki temu Polska dostała 1 proc. tej rezerwy, czyli 50 proc. z tej 2-procentowej rezerwy, co daje bardzo konkretną kwotę, tj. ok. 134 mln ton (dodatkowych emisji) - wskazywała.
Kopacz mówiła, że certyfikaty na emisję, które otrzymujemy w ramach tej rezerwy dają nam nadwyżkę w stosunku do tego, czego potrzebujemy. Będziemy mogli przeznaczyć na sektory gospodarki nieobjęte systemem pozwoleń na emisję (NON ETS, czyli np. rolnictwo, handel, transport), gdyby była konieczność cięcia w tych obszarach.
Unijni przywódcy uzgodnili w nocy z czwartku na piątek ramy polityki klimatycznej do 2030 r. Kopacz poinformowała w czwartek w nocy, że nie będzie w związku z tym dodatkowych obciążeń dla Polski, ponieważ udało się m.in. wynegocjować utrzymanie systemu darmowych pozwoleń na emisję CO2 dla sektora elektroenergetycznego na poziomie 40 proc. do 2030 roku. Wcześniej planowano, że system darmowych pozwoleń na emisję wygaśnie w 2019 r.
Rezultat szczytu skrytykowała w piątek opozycja. Politycy PiS oceniali, że Kopacz poniosła całkowitą klęskę, ponieważ decyzje podjęte w Brukseli uderzają w polską gospodarkę i spowodują wzrost cen energii. Ich zdaniem premier powinna była zawetować ustalenia ws. redukcji CO2. B. wiceminister gospodarki Piotr Naimski (PiS) dowodził, że "polskim interesem jest wyłączenie Polski z polityki klimatycznej UE".
Podobne zastrzeżenia do ustaleń szczytu formułował w piątek lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro, dołączając jeszcze postulat postawienia Kopacz przed Trybunałem Stanu.
- Mówię to z żalem - wiem, że będzie zawsze taka grupa polityków, których nie zadowoli żaden sukces Polski i będą w tym upatrywać powód do zmartwienia i do szukania powodów do tego, żeby móc wyrazić kilka złych rzeczy o swoich kolegach z parlamentu czy z rządu - powiedziała Kopacz na piątkowej konferencji prasowej po zakończeniu szczytu UE.
- Jedno, co wiem, to jest dla mnie zupełnie obcy świat - tych ludzi, którzy nie potrafią się cieszyć sukcesami Polski. Ja się od tego świata zupełnie odcinam i mówię dla takiego świata "nie". Weto, na które nalegał polityk, ten który pozwolił sobie na taki komentarz? To ja powiem tak: to weto ja dzisiaj zastosuję w stosunku do takiej postawy - dodała szefowa rządu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: