Gościem programu „Polska na dzień dobry. Weekend” był Dariusz Kowalski, odtwórca roli Janusza Tracza w programie „Plebania”. Aktor komentował ostatnią fascynację internautów odgrywaną przez niego postacią.
– To jest jakiś rodzaj mody. Mnie to jako aktora cieszy, że postać jaką zagrałem ma drugie życie. Pracując nad tym serialem staraliśmy się robić go w ten sposób, że jest to western, bajka. Jest dobry szeryf, jest bandyta, ja byłem bandytą, szeryfem był proboszcz. Dobra zwyciężało. Może ludzie tego chcą? Jak to pisał Miłosz w wierszu – „Który skrzywdziłeś człowieka prostego - Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając - Gromadę błaznów koło siebie mając - Na pomieszanie dobrego i złego”. Mieszanie dobra i zła to największa krzywda. Prosty, normalny człowiek chce wiedzieć co jest dobre i co jest złe. Tak to sobie tłumaczę. Trzy lata temu skończyliśmy prace nad serialem, dla mnie to zamknięty rozdział – mówił gość programu.
Aktor opowiadał również o swojej wierze. – Bez wiary życie nie miałoby sensu. Nie wyobrażam sobie tego. Rozmawiałem ostatnio z pewnym reżyserem i rozmowa zeszła na tematy wiary, on się mnie zapytał dlaczego sobie tego nie wyobrażam? Odpowiedziałem, że gdybym nie wierzył to byłoby tak jakbym jechał rozpędzonym samochodem na ścianę. Niezależnie od tego co się wydarzy, wszystko jest bez sensu. Miłość jest wieczna. Z miłości się zrodziłem, miłość mnie powołała do życia, ona czeka na mnie. Jestem ważny na wieki. To mi daje siłę – zauważył aktor.
– Miałem to szczęście, że wychowałem się w rodzinie katolickiej. Miałem moment bunty, gdy poszedłem na studia stwierdziłem, że będę po swojemu układać świat. Dla człowieka bardzo ważne są relacje z ojcem, moja relacja z ojcem nie była najlepsza, skoro stwierdziłem, że chcę układać świat po swojemu. Ojciec nie bardzo mnie doceniał. W pewnym momencie uważałem Boga za żandarma, mój obraz Boga wzorowany był na moim ojcu. Uznałem, że nie chcę nadzorcy nad swoim życiem, był taki czas. Później usłyszałem komunikat, że Bóg mnie kocha, że robi to za darmo, zawsze. Dotarło to do mnie gdy byłem już w małżeństwie, mając już dziecko. Szukając diety oczyszczającej trafiłem do klasztoru, mieliśmy rekolekcje, nauki o rodzinie – dodaje Dariusz Kowalski.