Mijają dwa lata, odkąd Magdalena Żuk pojechała do Egiptu i niestety nie wróciła z niego żywa. Cała Polska słyszała jej błaganie o pomoc i obawę o życie w nagranej telefonem komórkowym rozmowie telefonicznej z jej chłopakiem Markusem. Gościem red. Ewy Stankiewicz w programie „Otwartym tekstem” była siostra Magdaleny Żuk pani Anna Cieślińska.
– Raport egipski, który znajduje się w aktach jest tajny, o nim nie wolno nam mówić. Jest tam wiele rzeczy, które pomogłoby rozwiązać tę sprawę. Prokuratura nie chce tych informacji ujawnić i nie pozwala na to również nam – tłumaczyła tydzień temu na antenie Telewizji Republika siostra Magdaleny Żuk.
Tutaj czytaj więcej: Poruszająca rozmowa z siostrą Magdaleny Żuk! Co tak naprawdę stało się w Egipcie?
MARKUS
– Widziałam go może z dwa razy, jak jeszcze Magda żyła. Ona była w nim z pewnością zakochana, to było widać. Planowali ślub, więc myśleliśmy, że wszystko było w porządku. Ja mam do niego żal. Nie rozumiem, dlaczego nigdy nie bronił jej, że była chora psychicznie, ale on ewidentnie nie chce rozmawiać ani z mediami ani z nikim innym. Nie wiem, dlaczego. Jak dla mnie, skoro ją kochał to powinien walczyć i krzyczeć najgłośniej – mówiła siostra Magdaleny Żuk.
Podkreśliła, że razem z rodziną mają coraz mniej nadziei, że kiedykolwiek poznają prawdę o Magdzie. – Ja byłam oskarżana, że to ja sprzedałam siostrę. Dostawałam nawet telefony od rzekomych służb specjalnych, które działały na terenie Egiptu. Zdarzyło mi się nawet, że przyjechał do mnie 70-letni pan, który najpierw pod domem próbował się skontaktować z rodzicami, ale ich nie było. Rozmawiał z moją młodszą siostra, która do mnie zadzwoniła. Od razu powiedziałam jej, aby go nie wpuszczała i żeby przysłała go do mnie. On mówił, że nam współczuje i chciał dowiedzieć się co się w całej sprawie dzieje. Ugościłam go i porozmawiałam, ale jak już zaczął pytać czy ja się nie boję o życie mojego syna czy nie martwię się o swoje życie, że może mi się coś stać, to zrobiło się niefajnie. Co więcej, gdy poprosiłam, aby się przedstawił to natychmiast odmówił. Do dziś nie mam pojęcia kto to był kto go wysłał – relacjonowała Cieślińska.
W jej ocenie na ten moment razem z rodziną muszą walczyć z dużymi pieniędzmi i wpływami innych osób. – Nie wiem kto jest po drugiej stronie, ale nie podoba się tym osobom, że chcemy prawdy – wyjaśniła.
– Nam zamknięto usta. Akta śledztwa i ich ujawnienie rzuciłoby całkiem nowe światło na sprawę mojej siostry – mówiła.
Kim jest Markus?
– To jakiś fryzjer z Wrocławia, chłopak mojej siostry, a poza tym nic nie mogę powiedzieć na jego temat.
Co w rodzinie mówi się o sprawie Magdy?
– To ciągłe rozdrapywanie ran, płacz i bezsilność, która ciągnie się od dwóch lat. Ona nie ma spokoju i my również. Chcemy dowiedzieć się co tam się zdarzyło, a ciągle nam się to utrudnia – tłumaczy Anna Cieślińska.
Zaznaczyła, że według tego, co powiedział im w Egipcie pielęgniarz - Magda musiała przez okno wylecieć tyłem. – Ja myślałam, że otrzymamy pomoc w naszym kraju. To, jak pan Ziobro wypowiadał się, że stworzy specjalny zespół, który szybko sprawę wyjaśni dało nam złudne nadzieje – dodała.
– Jak byliśmy w szpitalu i oglądaliśmy monitoring, to asystent dyrektora szpitala tłumaczył nam kto jest kim, ale ona cały czas była w towarzystwie rezydentów – mówiła nam Cieślińska. Tłumaczyła, że woli nie zdradzać ich nazwisk, bo nie wie czy może.
– Markus twierdził, że nie znał wcześniej tych rezydentów. Dostałam informację, że kontakt mieli tylko przez Messengera i stąd ich znajomość na Facebooku. Czy to jest prawdą – tego nie wiem – powiedziała.
Siostra Magdy podkreślała, że już pierwszej nocy Magdzie musiała stać się krzywda. – Ona już wtedy dzwoniła do Markusa, że słyszy jakby ktoś chodził po jej pokoju. Ktoś podał jej narkotyki i wykorzystał ją seksualnie – mówiła.
W jej ocenie kluczową osobą w tej sprawie jest rezydent Mahmud, który powinien zostać przesłuchany przez naszą prokuraturę. – On wie bardzo dużo. On jedyny wie najwięcej - oceniła.
– My dowiedzieliśmy się, że coś złego dzieje się z Magdą, kiedy rezydent wysłał nagranie, jak Magda leży w progu swojego pokoju, skulona w szlafroku. Wtedy zaczęła się panika, wydzwanianie. Magda miała wrócić dnia następnego. Tato pojechał z Gosią (młodsza siostra) do Markusa, żeby czekać na jej powrót. Wtedy okazało się, że lekarz na lotnisku nie wyraził zgody, aby Magda mogła wracać i nie pozwolono jej na powrót. Dziwne, bo jak ja tam byłam, to nie widziałam na miejscu żadnego lekarza – relacjonowała.
Co Markus mówił o całej sprawie?
– On był u nas, siedział, płakał. Ciężko było z nim rozmawiać na ten temat. Mówił, że on nic nie wie, że tam coś się musiało stać. Maciek, który tam poleciał po Magdę po powrocie w moim odczuciu był przestraszony. On podkreślał, że ciężko będzie, żeby wyszło na jaw, to co tam się wydarzyło. On też mówił, że rezydent wie najwięcej - mówiła.
Według Witolda Gadowskiego sprawa Magdy powiązana jest z nocnymi klubami we Wrocławiu, gdzie bywają prominentni politycy PO i związani z tą partią biznesmeni. Gadowski mówi wprost, że to nie było samobójstwo i wspomina o łańcuchu narkotykowym. W jego ocenie podejrzany jest rezydent, ale nie ten główny, lecz ten, który przybył na miejsce z bardzo podejrzanymi ludźmi.
– Wiem, że Magda była dwukrotnie w tym klubie. Wiem również, że był tam właśnie Markus. Ciężko mi się wypowiadać w tej kwestii, bo ja się w tym towarzystwie nie obracałam i ze mną rozmawiać nie chcą – komentowała Cieślińska.
– Pamiętam, jak Magda przyjechała do nas i opowiadała, że poznała dziewczynę, która nazywa się tak samo, jak ona i że będzie teraz u niej pracować w salonie kosmetycznym we Wrocławiu. Poznałam ją dopiero po śmierci Magdy. Na początku wydawała mi się miła, sympatyczna i przejęta sprawą, ale później już nie. Zerwała kontakt, nie chciała z nam w ogóle rozmawiać. Może dlatego, że ja ją poprosiłam, aby oddała nam dokumenty Magdy, certyfikaty i dyplomy, ale ona stwierdziła, że ich nie ma. Napisała wtedy do mnie, że jak jeszcze coś będę chciała to mam korespondencyjnie się z nią kontaktować i mnie zablokowała – mówiła siostra Magdy.
– Nie wiem, dlaczego ona nie chce oddać tych dokumentów. Wszystkim dookoła opowiada, że ich nie ma, ale ja wiem, że je ma, bo Magda o tym mówiła. Mając to samo imię i nazwisko może korzystać z tych dokumentów, ale nie wiem jak jest. Mimo wszystko bardzo to dziwne. – dodała.
ROLA RUTKOWSKIEGO W TEJ SPRAWIE
– Mamy niemiłe doświadczenia z tym panem. On w tej sprawie nie zrobił nic poza szumem. On tylko nas mamił, że już wszystko ma i wie, a finalnie z niczym do nas nie przyjechał. My nawet nie wiemy, co ustalono w Egipcie, bo nam tego nie pokazał i nagle obejrzeliśmy program „Skandaliści” i usłyszeliśmy, że Magda jednak była chora psychicznie. To był zwrot, kiedy mama nie wytrzymała i powiedziała koniec jakiejkolwiek współpracy z nim. My przyjęliśmy go jak w rodzinie. Siedział z nami przy jednym stole, rozmawiał i różne miał teorie, a nagle zmienił zdanie i stwierdził, że Magda była chora – mówiła Cieślińska.
Michał Rostkowski podczas nagrania szeptem mówi do Markusa: „nie wyciągaj od niej, bo oni wszystko kminią”.
– Ja się jego o to pytałam. Chodziło o to, że rezydent mówił po Polsku i wszystko rozumiał - tłumaczy Anna Cieślińska.
– My chcielibyśmy, żeby ta sprawa się już zakończyła i żebyśmy dowiedzieli się prawdy. Niestety my wiemy, że oddalamy się od tego coraz dalej - zakończyła siostra Magdy.