Coraz większe ograniczenia wprowadzane przez rząd w wojnie z koronawirusem. Czy rzeczywiście należy się bać COVID-19? O tym w ciekawej rozmowie opowiada wirusolog z UCM UJK profesor Krzysztof Pyrć.
Na kanale Wykłady UJK profesor Pyrć mówi m.in. że większość osób chorobę przechodzi łagodnie i nie jest ona nawet diagnozowana. "Śmiertelność wynosi ok 1,4%, to z pewnością jest to więcej niż grypa, ale na pewno nie jest to tak groźny wirus, jak np. ebola. Nie będziemy mieć scen jak z filmu "Epidemia" z Dustinem Hoffmanen, ludzie nie będą umierać na ulicy. To, co jest groźne, to konieczność hospitalizacji ok. 15% zakażonych, a to jest trudne nawet dla najlepiej zorganizowanej opieki zdrowotnej na świecie. Wirus jest nowy, nie mamy jeszcze przeciwciał, odporności, nie mamy szczepionki" - wyjaśnia.
Co ważne: "Wirus SARS-CoV-2 ma długi okres wykluwania i jest bardzo zakaźny, nawet gdy nie mamy objawów i dlatego nie wyłapujemy wcześnie zakażonych. Gdy mamy lekkie objawy, jak katar, zarażamy intensywnie. Dlatego tak ważne są wszelkie, nawet najprostsze środki ostrożności: mycie rąk, kichanie i kaszel w rękaw itp.".
I jeszcze: "Rozwój wirusa może się zatrzymać za ok. 2 miesiące. Jeżeli ten wirus zostanie z nami, to w przyszłości prawdopodobnie przestanie stanowić dla nas poważne zagrożenie, bo nabędziemy odporności. Są np. wirusy, które każdy z nas przechodzi do 8 roku życia i dzięki temu nie są groźne".
POSŁUCHAJ: