Czy decyzją o rozwiązaniu parlamentu Macron popełnił „polityczne samobójstwo”? Francuska prawica startuje zjednoczona w przedterminowych wyborach!
"To więcej niż zbrodnia - to błąd", mawiał Talleyrand, najsłynniejszy do dziś francuski dyplomata, minister spraw zagranicznych za I Cesarstwa, komentując szkodliwe dla nich samych poczynania polityków. Wszystko wskazuje na to, że taki właśnie "błąd" popełnił prezydent Francji Macron rozwiązując, po przegranych przez jego ugrupowanie wyborach do Parlamentu Europejskiego, krajową legislatywę.
Przywódca, jak to określają lewackie i liberalne (w tym oczywiście i "chadeckie") środowiska - "skrajnie prawicowego" Zjednoczenia Narodowego, dawnego Frontu Narodowego, partii założonej w latach 70. ubiegłego wieku przez Jean-Marie Le Pena, ojca Marine, i szef prawicowej, czerpiącej z tradycji gaullistowskich, partii Republikanie zawarli umowę. Idą razem do parlamentu w czekających Francję 30 czerwca i 7 lipca wyborach.
Partia Marine Le Pen i Republikanie wystawią w przedterminowych wyborach parlamentarnych we Francji wspólnych kandydatów w 70 okręgach wyborczych. O wspólnym froncie prawicowych ugrupowań poinformował szef Zjednoczenia Narodowego (RN) Jordan Bardella.
Konsolidacja i wspólny start w wyborach to efekt szokującej, dla niektórych wręcz histerycznej decyzji Macrona, który po wyborach do Parlamentu Europejskiego, natychmiast rozwiązał Zgromadzenie Narodowe.
Jak podaje PAP, "prawicowe partie, które odniosły sukces w wyścigu do europarlamentu, robią kolejny krok, który ma zapewnić im kolejne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych". Opowiadając o "porozumieniu z Republikanami", które może pozwolić objąć rządy we Francji, Bardella wyjaśnił, że dotyczy ono kilku punktów. Wymienił takie dziedziny jak "porządek i bezpieczeństwo", które należy przywrócić. Zadeklarował też wspólną walkę partii o "radykalne ograniczenie potoków migracyjnych". W informacji lidera RN nie padły nazwiska kandydatów z 70 okręgów. Wiceszef jego partii Sebastien Chenu powiedział jednak w telewizji France 2, że jest wśród nich były dziennikarz prawicowej telewizji CNews, Guillaume Bigot.
Choć część gaulistowskich Republikanów nie chce zaakceptować układu ze Zjednoczeniem Narodowym (pewna grupa gaullistów ogłosiła nawet, że dotychczasowy lider partii został z niej wykluczony, czego jednak Ciotti nie uznaje), obserwatorzy sceny politycznej przyznają zgodnie iż wzmocnienie obu partii w wyborach może oznaczać pogłębienie problemów środowiska obecnego prezydenta Francji Emmanuela Macrona.
Sam Macron chyba też zdaje sobie z tego sprawę, gdyż zapowiedział, że w żadnym przypadku nie ma zamiaru rezygnować ze stanowiska.