Czy już niebawem będziemy się spowiadać z marnowania wody, a kapłan w konfesjonale będzie pytał o segregację śmieci? Takie pytania rodzi najnowsze orędzie papieża Franciszka - pisze Tomasz Terlikowski.
Orędzie papieża Franciszka na Światowy Dzień Modlitw o Ochronę Stworzenia z jednej strony zawiera starą katolicką doktrynę o tym, że ziemia nie jest naszą własnością, a jedynie jest nam powierzona, a z drugiej – jak się zdaje nieco bezkrytycznie – afirmuje wszystkie poglądy radykalnych ekologistów. Warto ją zatem czytać w spokoju i odróżniając to, co jest w nim, elementem weryfikowalnym naukowo, od tego, co pozostaje katolicką doktryną.
Zacznijmy od kwestii, nie dla wszystkich, oczywistej. Otóż Franciszek choć w wielu jego wystąpieniach powraca problem ekologii, jest nadal radykalnie antropocentryczny. Jeśli więc przypomina o konieczności troski o bioróżnorodność, to dlatego, że jej zniszczenie, tak jak niszczenie przyrody czy bezlitosny wyzysk, niszczy środowisko ludzkie i dotyka ubogich i wykluczonych, poprzez głód, biedę, ale także pożary itd. To człowiek pozostaje zatem w centrum uwagi papieża, a nie sama przyroda czy matka Ziemia. To odróżnia Go, i to w sposób zasadniczy, od wielu współczesnych ekologistów.
Nie ma też najmniejszych wątpliwości, że papież kontynuuje tradycyjną naukę Kościoła, która jasno i jednoznacznie przypomina, że świat jest nam dany w opiekę, i że rodzi to za niego odpowiedzialność. „Bóg dał nam ziemię, abyśmy ją „uprawiali i strzegli” (por. Rdz 2,15) z szacunkiem i w sposób zrównoważony. Uprawianie jej zbytnio – czyli krótkowzroczne i egoistyczne wyzyskiwanie – i niedostateczne jej strzeżenie jest grzechem” - podkreśla papież. A te jego słowa należy czytać w perspektywie nauczania choćby Leona XIII, który mówił o społecznym zobowiązaniu jakim jest zawsze własność. Podobne podejście trzeba mieć do dóbr ziemskich i doczesnych. Ślepa eksploatacja, tak ziemi, jak i człowieka, jest grzechem, odrzuceniem zobowiązania, jakie Bóg dał człowiekowi. I nie jest to, wbrew temu, co się czasem sugeruje, nic nowego, a jedynie przypomnienie starej katolickiej nauki.
Nic nowego nie ma także w uznaniu, że człowiek – każdy z osobna – jest zobowiązany do troski o swoje otoczenie, i że także małe rzeczy mają swój ciężar. Jeśli coś natomiast może zaskakiwać, to uznanie za oczywistość niemałej części, wciąż dyskutowanych naukowo, przyczyn pewnych przyrodniczych zjawisk. Ojciec Święty Franciszek za naukowy fakt uznaje wpływ człowieka na globalne ocieplenie (choć robi to ostrożnie zastrzegając, że jest on tylko jednym z czynników), mocno podkreśla także konieczność zmiany naszych postaw konsumenckich i ekologicznych. „Do tego Ojca pełnego miłosierdzia i dobroci, który oczekuje na powrót każdego ze swoich dzieci, możemy się zwrócić uznając nasze grzechy wobec stworzenia, wobec ubogich i przyszłych pokoleń. „Na tyle na ile powodujemy małe szkody ekologiczne”, jesteśmy wezwani do uznania „naszego wkładu, mniejszego lub większego w zaburzenia i zniszczenie środowiska”. Jest to pierwszy krok na drodze do nawrócenia” - pisze Franciszek.
O jakie małe grzechy może chodzić? W innych miejscach papież wymienia je wprost, formułując pozytywnie oczekiwania i wymogi moralne, które konieczne są do nawrócenia ekologicznego. Chodzi choćby o „oszczędne używanie plastiku i papieru, nie marnowanie wody, żywności i energii elektrycznej, segregacja odpadów, troska o inne istoty żywe, używania transportu publicznego i wspólne korzystanie z samochodu przez kilka osób, i tak dalej” - wskazuje papież i dodaje: „Nie wolno nam uwierzyć, że wysiłki te są zbyt małe, by poprawić świat”.
Te konkretne wskazówki, tak typowe dla nauczania Franciszka, choć mogą budzić zaskoczenie czy wręcz oburzenie (bo trudno się jednak spowiadać z tego, że puściło się zbyt wiele wody do wanny), albo uznanie, że w obliczu innych moralnych dramatów zużycie plastiku nie jest jednak największym problemem, nie powinny jednak przesłaniać wagi samego problemu. A ich konkretność ma wskazywać na to, że poza społeczną przestrzenią grzechu istnieje także odpowiedzialność za rzeczywistość konkretnych osób. I z owej odpowiedzialności, to one muszą się rozliczać, we własnym sumieniu, przed Bogiem.
Czy oznacza to, że będziemy się wkrótce spowiadać z braku segregacji śmierci? Niekoniecznie, ale już powinno oznaczać, że analizując sumienie, będziemy brali pod uwagę także nas stosunek do otaczających nas ludzi i do świata, i zadawali sobie pytanie, czy traktujemy jego i ich jako własność, z którą możemy zrobić wszystko, czy jako… powierzone w opiekę dobro. To różne postawy. A o tej różnicy warto pamiętać.
Tomasz P. Terlikowski