23 marca 2000 r. Sekułę znaleziono w biurze przy ulicy Brackiej w Warszawie. Ranny, broczący krwią zdołał jeszcze otworzyć drzwi żonie i córce. Chwile potem stracił przytomność.
W pokoju znaleziono rewolwer i kilka wydrukowanych na komputerze listów. Sekułę po reanimacji zawieziono do szpitala. Kiedy się ocknął przekonywał lekarzy, że sam się postrzelił. – O tym co się stało wiemy z dwóch źródeł, oficjalnego, czyli ze słów jego żony. Ona powiedziała, że jej mąż miał w nocy napisać list pożegnalny na komputerze, podpisać się pod nim, postrzelić się trzykrotnie w klatkę piersiową, zadzwonić do niej, zejść do niej jeszcze do drzwi i ją wpuścić i dopiero wtedy dać się zabrać do szpitala. W szpitalu lekarze mówili, że Sekuła zapytany co się stało powiedział, że sam się postrzelił. Po przewiezieniu do szpitala Ireneusz Sekuła był przytomny. Lekarz zaczął z nim rozmawiać. Sekuła powiedział, że strzelał z broni krótkiej. Powtórzył to kilka razy. Zdziwiło to lekarza, bo odniósł wrażenie, że pacjent chce go za wszelką cenę przekonać, że była to próba samobójcza a nie próba zabójstwa – opowiada Rafał Pasztelański, dziennikarz śledczy.
Lekarz stwierdził, że Ireneusz Sekuła miał trzy strzały postrzałowe. Rany wskazywały na to, że strzały padły z tzw. przystawienia lub bliskiej odległości. Lektura zeznania świadków budzą jednak wątpliwości.
– Sprawa jest o tyle tajemnicza, po latach, kiedy prokuratura postanowiła sprawdzić akta sprawy okazało się, że nie ma zdjęć ran – ani odbitek, ani negatywów. Bo chciano sprawdzić czy on rzeczywiście się postrzelił. Nikt tego na początku nie zrobił – dodaje Pasztelański.
– Od momentu pierwszych rozpytań na miejscu zdarzenia była dziwna sytuacja. Nie ustalono ostatnich osób na miejscu zdarzenia, a wiadomo, że było tam dwóch mężczyzn. Zeznały to osoby w trakcie rozpytania. Te ich zeznania były kompatybilne z wersją, którą przedstawił świadek koronny, który wskazywał Mirosława Danielaka „Maliznę”, który przyszedł wyciągać długi od niego – dodaje Dariusz Loranty, były policyjny negocjator.
Śmierć Sekuły z innym gangsterem z Pruszkowa łączy Pasztelański. – Niedługo po śmierci Ireneusza Sekuły pojawiły się informacje, że to nie było samobójcze postrzelenie, ale do postrzelenia doszło w wyniku szamotaniny z pruszkowskimi gangsterami, którzy mieli go odwiedzić by odebrać pieniądze, które Sekuła miał być winien Bagsikowi. Bagsik miał wysłać „Perszinga” – zakończył Pasztelański.