Człowiek honoru, który według Marszałka Senatu ma być Powstańcem Warszawskim, był funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa i donosił na własną żonę. Radio Szczecin dotarło do akt IPN-u Tadeusza Staszczyka, czyli mężczyzny z nagrania, które na konferencji prasowej przedstawił Tomasz Grodzki.
Na nagraniu Staszczyk stwierdził, że była u niego nieznana mu osoba, która oferowała 5 tysięcy złotych w zamian za fałszywe oskarżenia wobec Grodzkiego.
W raporcie do swoich przełożonych z Urzędu Bezpieczeństwa, Tadeusz Staszczyk pisał o swojej żonie, że ma wrogi stosunek do obecnej rzeczywistości, co spotyka się z jego niezadowoleniem. Tymczasem w wywiadzie dla portalu dziennik.pl, w którym Tomasz Grodzki zapowiada nagranie twierdził, że jego informatorem jest "Konkretny człowiek. W dodatku powstaniec warszawski, człowiek honoru".
Po po publikacji nagrania na konferencji prasowej Marszałek Senatu stwierdził, na podstawie informacji od Tadeusza Staszczyka, że to nie jest atak na niego jako Tomasza Grodzkiego, tylko atak na konstytucyjny organ państwa polskiego, w konsekwencji więc zawiadamia prokuraturę i apeluje o interwencję Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- Kto za tym stoi? Kogo stać na wykładanie pięciu tysięcy złotych na fabrykowanie fałszywych dowodów przeciwko marszałkowi Senatu? - pytał prof. Grodzki.
Jak udało nam się ustalić, Tadeusz Staszczyk nie figuruje w bazie Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Jego imię i nazwisko nie występuje też w zbiorze Muzeum Powstania Warszawskiego. Z inwentarza Instytutu Pamięci Narodowej wynika jednak, że w milicji politycznej PRL spędził 30 lat, od 1950 roku- donosi portal Radia Szczecin.