"Nie mamy najmniejszej wątpliwości, że zarzewie jest w rodzinie. Do szkoły przychodzą dzieci wychowane w rodzinie i skoro nie potrafią rozróżnić dobra od zła i znęcają się nad swoimi rówieśnikami to jest to kwestia, która idzie wprost z rodziny i rodzinę trzeba uzdrawiać, a nie atakować, jak to się dzieje na okrągło w ostatnim czasie", stwierdził minister edukacji i nauki prof. Przemysław Czarnek. Szef MEiN odnósł się dziś do ostatnich przypadków pobić nastolatków w Pruszkowie i Zamościu.
Mówiąc o roli rodziny w wychowaniu zwrócił uwagę, że "jeśli nie zaapelujemy, nie zrobimy odpowiedniej kampanii społecznej prorodzinnej, promującej rodzinę i wartości rodzinne, to będziemy dalej przyklejać plastry".
"Psycholog, pedagog specjalny, dyscyplina i obowiązki w szkole - to jest plaster. Natomiast rana wynika z faktu takiego, a nie innego wychowania", powiedział. "Jeżeli mamy kryzys rodziny i kompletny atak na rodzinę, na system wartości, który rodziną rządził od wielu lat, na Kościół, na chrześcijaństwo, totalny relatywizm, to później +kto sieje wiatr, ten zbiera burzę+", dodał.
Odpowiadając na pytanie dziennikarzy zaznaczył, że wewnątrz szkół zjawisko ma marginalny charakter. "W szkole musimy reagować bezwzględnie na tego typu przypadki", zaznaczył.
Zobacz też: Prokurator Generalny zapowiada konsekwencje dla bandy nieletnich oprawców
"Nie można pozwolić, żeby młodzież – incydentalnie jakaś jej marginalna część – stanowiła niebezpieczeństwo dla swoich rówieśników. Zwłaszcza w miastach", podkreślił dodając, że wczoraj skontaktował się z ministrami sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, żeby rozpoznać skalę tego zjawiska. "Jutro będą następne spotkania", zapowiedział.
"My słyszymy o pojedynczych przypadkach. To zapewne jest wierzchołek góry lodowej. Ale jak duża jest ta góra? Chcemy dopiero to zbadać". Wyraził przekonanie, że "przytłaczająca większość dzieci i młodzieży w polskich szkołach i poza nimi zachowuje się poprawnie i dobrze". Jak zastrzegł, incydenty "muszą być wyeliminowane natychmiast", żeby "nasze dzieci i młodzież były bezpieczne".