„Czarna procesja” w Warszawie. „Destrukcyjna polityka rządu wobec polskiej nauki”
Przedstawiciele nauki przeszli przez Warszawę w tzw. czarnej procesji. Jest to wyraz sprzeciwu wobec rządowej polityce ws. publicznych uczelni wyższych.
Protestujący domagają się m.in. uniezależnienia finansowania uczelni od liczby studentów, zmniejszenia udziału grantów na rzecz stabilnego finansowania oraz wzrostu nakładów na naukę.
Organizatorami marszu były Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej (KKHP) i stowarzyszenie Miasto Jest Nasze.
W tzw. „czarnej procesji” ulicami stolicy przeszło około 200 osób. Uczestnicy mieli ze sobą transparenty z hasłami: „Naukowcy to nie stachanowcy”, „Naukowiec to więcej niż suma punktów”, „Studentów chcemy kształcić, a nie produkować”.
Uczestnicy wyruszyli spod bramy Uniwersytetu Warszawskiego pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (KPRM), gdzie złożyli czarne flagi i apel do premier Ewy Kopacz, zawierający m.in. żądanie „natychmiastowego wdrożenia pakietu antykryzysowego dla polskich uczelni”.
– Chcielibyśmy, aby polski rząd wreszcie zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i podjął stosowne środki zaradcze, aby wreszcie uznał pakiet antykryzysowy. Ten stan nie może się utrzymać, jeżeli chcemy, aby jakakolwiek nauka w Polsce istniała. Dlatego przenieśliśmy się pod kancelarię pani premier, aby pokazać, że sprawa jest niezwykłej wagi i żądamy odpowiedniej reakcji – mówiła pod kancelarią premiera Monika Helak z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej.
Destrukcyjna polityka rządu wobec nauki polskiej doprowadziła do pierwszego od 1981 roku protestu środowiska naukowego. (…) Czarne flagi na budynkach uniwersyteckich to jasny sygnał – rząd stracił zaufanie i społeczny mandat środowisk uczelnianych – napisali przedstawiciele Komitetu w apelu do Ewy Kopacz.
10 czerwca, w akcie protestu, na budynkach poszczególnych wydziałów 15 polskich uniwersytetów, m.in. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Gdańskiego, Uniwersytetu Łódzkiego, wywieszono czarne flagi. Mają tam wisieć przez trzy dni.