Chcieli znieważyć pomnik. Policja użyła środków przymusu bezpośredniego
- Policjanci użyli środków przymusu bezpośredniego w postaci siły wobec dwóch osób znajdujących się na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Pierwsza z nich znieważyła żołnierza, a druga posiadała niebezpieczne narzędzie - poinformował rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
W sobotę rano politycy PiS, w tym prezes ugrupowania, wicepremier Jarosław Kaczyński oraz premier Mateusz Morawiecki uczcili pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej. W warszawskim kościele seminaryjnym odprawiona została msza św. w intencji ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Po mszy przedstawiciele rządu i politycy PiS przeszli na pl. Piłsudskiego, gdzie złożono kwiaty przed pomnikami prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 r.
Jak dowiedziała się PAP, na pl. Piłsudskiego doszło do incydentu, podczas którego interweniowała policja. Nikt nie został zatrzymany, ale funkcjonariusze użyli środków przymusu bezpośredniego.
Przepychanka pod pomnikiem smoleńskim. Policja odebrała wieniec protestującymhttps://t.co/jQM57JglZP
— Michał Protaziuk (@michalprotaziuk) July 10, 2021
- Dzisiaj zabezpieczaliśmy kilka wydarzeń w okolicy pl. Piłsudskiego. Nie było konieczności interwencji z naszej strony do czasu, kiedy część osób zaczęła utrudniać czynności żołnierzom wykonującym swoje zadania. Użyliśmy środków przymusu bezpośredniego w postaci siły wobec dwóch osób. Pierwsza z nich znieważyła żołnierza, druga posiadała przy sobie niebezpieczne narzędzie - przekazał rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. Funkcjonariusz dodał, że policja prowadzi w tych sprawach dalsze czynności.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że do incydentu doszło, gdy żołnierze sprawdzający znajdujące się na wieńcach napisy uznali, że jeden z nich może znieważać pomnik i wynieśli wieniec. Doszło do szarpaniny. Kolejne wieńce, co do których nie było uwag - zostały na miejscu.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154, wiozącego delegację na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego żona Maria, najwyżsi dowódcy wojska i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.