W drugiej części programu ,,Koniec systemu\'\' redaktor Dorota Kania gościła publicystów: Marka Króla oraz Jacka Liziniewicza, którzy przyjrzeli się skandalicznym działaniom PSL-u w Ciężkowicach – W sprawie tych lokalnych układów rzeczywiście Jarosław Kaczyński miał racje. Te systemy rzadko przekraczają skalę powiatu. Ale w ramach powiatowej, czy gminnej polityki są absolutnie zamknięte i w skrajnych przypadkach trwają ponad 20 lat, bo wszystkie media lokalne są skonsolidowane z wójtem, wszystkie spółki obsadzone rodzinami - mówił Jacek Liziniewicz.
– PSL zajmuje niechlubne pierwsze miejsce jeżeli chodzi o lokalne afery, sitwy. Niechlubna afera związana z posłem Burym. Tutaj się okazuje, że w Ciężkowicach też jest nie najlepiej. Burmistrz miał spółkę. Jak wygrał przekazał spółkę na córkę i ta spółka wygrywa przetargi. Okazuje się, że najwięcej przetargów wygrała własnie w tej gminie, ponad 2 miliony. Czy jesteśmy skazani na taką rzeczywistość, czy jest szansa na to, że uwolnimy się od PSL-u? - zapytała redaktor Dorota Kania.
– Rzeczywiście jest szansa, żebyśmy się uwolnili od PSL-u. Tutaj zależy wszystko od decyzji wyborców. To jest trochę tak, że ludzie tam na dole boją się występować przeciwko, bądź naruszać istniejący system. Ludzie się przyzwyczajają. Myślę o burmistrzu, czy wójcie, tym czy innym - no nie jest najlepszy, ale w sumie jest nasz, a nie wiadomo czy ten nowy będzie lepszy. Warto jednak od czasu do czasu tego wójta zmienić. Tutaj mamy rażący przykład tego ''rodzina na swoim''. Kiedyś PSL miał taki program ,,Człowiek jest najważniejszy'', złośliwy dopisywali do tego ,,nasz'' - mówił Jacek Liziniewicz.
– Nie będzie lepiej, jeżeli się nie zmieni tej władzy. Nie ma co liczyć, że nawet po 10 podobnych materiałach pan burmistrz podejmie refleksje. Wybór jest prosty - dodał publicysta ,,Gazety Polskiej''.
– Jarosław Kaczyński w Zielonej Górze powiedział coś takiego, że samorządy mają zdolność odbierania wolności. Ja to prześledziłem opiekując się w dawnych czasach latach 90-tych lokalnymi wydawcami. Widziałem, jak się budują sitwy, jak lokalne media, łącznie z takimi miastami jak Poznań i ,,Głos Wielkopolski''. Tam jest łatwiej zaatakować rząd, czy ministra niż prezydenta Poznania, ponieważ oni żyją z tych spółek miejskich - mówił Marek Król.
– Jak ,,Wprost'' się przeniosło do Warszawy to koledzy z Poznania, z Wrocławia przychodzili mówili ,,Napiszcie o tym. Wy napiszcie o tym w tygodniku centralnym, bo jak ja to napiszę u siebie to wylecę z pracy, albo w ogóle reklamodawcy powiązani z samorządem, z prezydentem... Stracimy wszystko'' - wspominał Król.
– W sprawie tych lokalnych układów rzeczywiście Jarosław Kaczyński miał racje. Te systemy rzadko przekraczają skalę powiatu. Ale w ramach powiatowej, czy gminnej polityki są absolutnie zamknięte i w skrajnych przypadkach trwają ponad 20 lat, bo wszystkie media lokalne są skonsolidowane z wójtem, wszystkie spółki obsadzone rodzinami.