Nie mamy najmniejszego zamiaru zawłaszczać zgromadzeń w rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, dopóki ich organizatorzy działają legalnie, dopóki zgodnie z prawem rejestrują ten marsz - podkreślił we wtorek minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński. Nie będzie żadnego siłowego przejmowania marszu – zapewnił.
Szef MSWiA był gościem poranka w Radiu Zet. Brudziński zaznaczył, że Prawo i Sprawiedliwość nie uważa niedzielnego marszu, który przeszedł ulicami Warszawy, za "swoje" wydarzenie.
"Kto i kiedy powiedział, że to jest nasz marsz? (...) Ci panowie mogą być tylko niezmiernie wdzięczni panu prezydentowi i panu premierowi, że ich w wymiarze politycznym uszlachetnił zapraszając na ten marsz. (...) Mówienie o tym, że to był jakiś deal czy porozumienie PiS z narodowcami, jest obrażaniem 250 tysięcy patriotów, którzy przyjechali z całej Polski" - stwierdził minister na antenie. Dodał także, że tegoroczny marsz, to "niewątpliwy sukces, za którym stoi Stowarzyszenie Marszu Niepodległości".
Brudziński zaznaczył, że Biało-Czerwony Marsz "Dla Ciebie Polsko" z udziałem prezydenta i premiera, był reakcją na "niezwykle skandaliczną" decyzję prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która zakazała organizacji wydarzenia. Stwierdził, że Gronkiewicz-Waltz podjęła decyzję "skrajnie nieodpowiedzialną" i tylko "podgrzała nastroje".
Minister spraw wewnętrznych przypomniał, że w niedzielnym marszu wzięło udział ponad 250 tysięcy osób. "Każdy, czy to będzie pan Bosak, pan Winnicki, czy ktokolwiek inny będzie chciał te 250 tysięcy nazywać sympatykami stowarzyszeń narodowych, to ma problem (...) pewnej niezborności intelektualnej, albo jest bardzo oderwany od rzeczywistości".
Brudziński powiedział, że według danych policji, na zgromadzeniu przed PGE Narodowym, które odbyło się po marszu, miało być około 6 tysięcy osób. "Czyli 244 tysiące osób nie ma w wymiarze emocjonalnym, politycznym żadnej identyfikacji z tymi panami" - powiedział szef MSWiA.
Minister zapewnił, że rząd "nie ma najmniejszego zamiaru zawłaszczać" zgromadzeń w rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę, "dopóki te organizacje są legalne, dopóki zgodnie z prawem rejestrują ten marsz". "Nie będzie żadnego siłowego przejmowania marszu" - zapewnił.
Brudziński odniósł się także do incydentu, jaki miał miejsce podczas niedzielnej manifestacji, czyli spalenia flagi Unii Europejskiej. Komenda Stołeczna Policji opublikowała na swojej stronie wizerunki osób, które mogły mieć związek z tym zdarzeniem. Wyznaczono 5 tysięcy złotych nagrody. Prezes Młodzieży Wszechpolskiej Ziemowit Przebitkowski w mediach społecznościowych przyznał, że uczestniczył w incydencie, a policję powiadomić o tym miał skarbnik organizacji. "Nie mam zamiaru ukrywać tego faktu, a dodatkowo jeszcze Młodzież Wszechpolska może zarobić!" - napisał na Twitterze Przebitkowski. Szef MSWiA pytany był w Radiu Zet, czy skarbnik MW otrzyma nagrodę.
"Jeżeli te informacje się potwierdzą, to na pewno ani policja, ani ja, który tę policję nadzoruje, nie będziemy uczestniczyli w zabawach panów w krótkich spodenkach. To jest +gówniarzeria+ (...) Panowie, którzy próbują sobie z tej całej sytuacji dworować, niech dokładnie wczytają się w przepisy kodeksu karnego" – powiedział Brudziński.
"Wszyscy ci, którzy w tym zdarzeniu głupim, idiotycznym i niebezpiecznym uczestniczyli, muszą liczyć się z konsekwencjami (...) w tej sprawie policja będzie bezwzględna" - zaznaczył minister. W jego ocenie podpalanie czegokolwiek w ćwierćmilionowym tłumie, to "powodowanie sytuacji, która może stanowić realne zagrożenie". "Gdyby coś tam się wydarzyło, wybuchła jakaś panika, kto by nad tym zapanował?" - pytał.
Brudziński zaznaczył, że nie pochwala podpalania flagi Unii Europejskiej także ze względu na to, że Polska jest jej integralną częścią