Redakcja „Gazety Wyborczej” w ramach tzw. protestu edukacji zorganizowała lekcję obywatelskiego wychowania dla uczniów jednego z warszawskich gimnazjów. W zajęciach uczestniczył również Adam Michnik, redaktor naczelny „GW”. „To niedopuszczalne, aby osoby nieletnie były wciągane w gierki polityczne” – czytamy w piśmie naszego informatora, pisze Klaudia Dadura ("Gazeta Polska Codziennie").
Reforma edukacji, zakładająca m.in. wygaszanie gimnazjów, nadal budzi sprzeciw środowisk lewicowo-liberalnych. Prym w ataku na Ministerstwo Edukacji wiedzie „Gazeta Wyborcza”. Jak dowiedziała się „Codzienna” od anonimowego rozmówcy, w ramach protestu redakcja zorganizowała spotkanie z Adamem Michnikiem, redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”, dla uczniów Gimnazjum nr 54, mieszczącego się na warszawskim Żoliborzu.
„Codzienna” dotarła do listu Wojciecha Maziarskiego, lewicowego publicysty „Gazety Wyborczej”, do rodziców uczestniczących w proteście edukacji, którzy w piątek nie posłali swoich dzieci do szkół. „Aby ten dzień nie był stracony dla edukacji, przygotowałem w mojej redakcji zajęcia zastępcze. W piątek odbędzie się lekcja obywatelskiego wychowania dla demokracji. Temat lekcji brzmi: »Po co (tak naprawdę) uczymy się historii?«” – czytamy we wspomnianym piśmie. W spotkaniu uczestniczył Adam Michnik, redaktor naczelny dziennika.
Według jednego z mieszkańców Żoliborza (nazwisko znane redakcji) organizacja takiego spotkania to cicha działalność „Wyborczej” na terenie żoliborskiej placówki. „To niedopuszczalne, aby osoby nieletnie były wciągane w gierki polityczne” – czytamy w piśmie naszego informatora. Podobnego zdania jest Wojciech Kieszkowski, który nie zgodził się, by jego dziecko uczestniczyło w spotkaniu na Czerskiej. – Staram się trzymać swoje dziecko z dala od takich przedsięwzięć politycznych – mówi nam Kieszkowski.
Tymczasem Nina Graboś, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Agory, zaprzecza, jakoby „Gazeta Wyborcza” miała organizować lekcję obywatelskiego wychowania. – Inicjatorem tego spotkania są przedstawiciele organizacji „Rodzice przeciwko reformie edukacji”, a nie redakcja – mówi nam Graboś.
Do sprawy odniósł się również Andrzej Kulmatycki, rzecznik prasowy kuratorium oświaty. – Szanujemy decyzję rodziców, bo mają oni prawo decydować o tym, czy ich dziecko pójdzie określonego dnia do szkoły, czy nie. Ubolewamy natomiast, że odbywa się to ze szkodą dla ich edukacji – mówi Kulmatycki.