Dzięki pobytowi w więzieniu mogłem prowadzić bardziej efektywną walkę o prawa człowieka na Białorusi – mówił przebywający w Warszawie białoruski opozycjonista Aleś Bialacki.
Aleś Bialacki to białoruski obrońca praw człowieka, zwolniony niedawno z kolonii karnej po trzyletnim pobycie. W czwartek spotkanie z nim zorganizowały Fundacja im. Stefana Batorego i Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Bialacki zwracał uwagę na paradoks, że dzięki pobytowi w kolonii karnej jego oddziaływanie jako obrońcy praw człowieka mogło być większe, niż gdyby był na wolności. Opowiadał o swojej rozmowie sprzed lat z działaczem praw człowieka w Serbii, który radził mu, że czasem najskuteczniejsza walka to nie robić nic. Zrozumiał to dopiero – jak mówił – właśnie podczas pobytu w kolonii karnej, który mógł potraktować jako formę sprzeciwu. – Władze chciały, bym poprosił o ułaskawienie, co byłoby ich moralnym zwycięstwem – zaznaczył.
Tymczasem działanie na wolności na Białorusi – jak mówił – czasem nie jest łatwe, bo duża cześć społeczeństwa popiera reżim Alaksandra Łukaszenki. – Zajmowanie się polityką jest niebezpieczne i jest formą bicia głową w mur – przyznał Bialacki.
Powtórzył, że po wyjściu z więzienia będzie kontynuował walkę o obronę praw człowieka na Białorusi. Teraz jednym z jego zadań jest doprowadzenie do uwolnienia kolejnych więźniów sumienia.
Bialacki – jak przedstawiała go prowadząca spotkanie Maria Przełomiec – to "symbol dobroci, uczciwości i uporu w obronie ludzi słabych".
W listopadzie 2011 roku Bialacki został skazany na 4,5 roku kolonii karnej o zaostrzonym rygorze i na konfiskatę mienia za zatajenie dochodów wyjątkowo dużej wysokości. Nakazano mu też zapłacenie państwu 757,5 mln rubli białoruskich (ok. 90 tys. dol.). Sąd uznał, że nie zapłacił on podatków od ponad 560 tys. euro przekazanych na jego konta w bankach w Polsce i na Litwie w latach 2007-2010.
Na wolność wyszedł po spędzeniu za kratkami 1050 dni. Polska udzieliła Białorusi pomocy prawnej w sprawie Bialackiego, przekazując białoruskiej prokuraturze dane z prowadzonych w Polsce kont bankowych, z których "Wiasna" finansowała działalność. Wywołało to międzynarodowy skandal i dymisje w Prokuraturze Generalnej. Szef MSZ Radosław Sikorski przepraszał w 2011 roku białoruską opozycję za "karygodny błąd", a prokuratura zapowiedziała zmianę praktyki i drobiazgową analizę każdego białoruskiego wniosku.
Bialacki przyznał, że został przez polskie władze przeproszony, ale niechętnie wypowiadał się o swoich ewentualnych pretensjach. Przyznał jedynie, że po pobycie w kolonii karnej, gdzie przez cały czas był izolowany od innych współwięźniów, "musi popracować nad swoim zdrowiem". – Bo to nie było żadne uzdrowisko – powiedział.
Nie piętnował też tych, którzy w obawie przez aresztowaniem opuszczają Białoruś i udają się na emigrację. Przy obecnej technice, jak mówił, "można siedzieć w Nowej Gwinei i pracować na rzecz Białorusi".
Bialacki nie wierzy, że Alaksandr Łukaszenka stanie się kiedykolwiek demokratycznym prezydentem. Jego zdaniem do jakichkolwiek zmian politycznych na Białorusi może dojść tylko w wyniku głębokiego kryzysu gospodarczego, który uderzy w zwykłych ludzi. Tym niemniej białoruski obrońca praw człowieka nie piętnował krajów UE za rozmowy z Łukaszenką, bo "rozmawia się nawet z terrorystami", natomiast izolowanie Białorusi tylko coraz bardziej uzależnia ją od Rosji.
Zdaniem Bialackiego szansą dla Białorusi jest pojawienie się różnych młodzieżowych, niezależnych inicjatyw kulturalnych i związanych z obroną praw człowieka, które rozwinęły się od jego aresztowania. "Mam nadzieję, że to nie zgaśnie i będzie budować społeczeństwo obywatelskie" - mówił białoruski opozycjonista.
By to było możliwe, potrzebny jest rozwój kontaktów Białorusi ze światem - mówił. Już teraz, bezpośrednio po wyjściu z kolonii karnej, Bialacki zauważył pozytywne zmiany w tym względzie, bo np. w metrze w Mińsku większość ludzi korzysta z tabletów czy komórek, czyta informacje w internecie, czego nie było w tym stopniu przed kilku laty.
Białoruski więzień polityczny, szef Centrum Praw Człowieka „Wiasna”, Aleś Bialacki został w czerwcu zwolniony z kolonii karnej i wrócił do Mińska. O jego uwolnienie zabiegała UE oraz międzynarodowe organizacje praw człowieka.