Szef podkomisji smoleńskiej Antoni Macierewicz ocenił w piątek radiowej Jedynce, że ładunek wybuchowy w TU-154 nie mógł być zainstalowany w Polsce.
W ubiegłym tygodniu „Gazeta Polska” informowała, że lotniskowe kamery zarejestrowały nieprawidłowości w pracy BOR i osoby dokonujące nieustalonych czynności przy lewym skrzydle samolotu.
Antoni Macierewicz podkreślał w piątek w radiowej Jedynce, że nie można mówić o tym, by to właśnie wtedy zainstalowano ładunek wybuchowy, bo do jego instalacji potrzebny byłby demontaż całego skrzydła. Zdaniem byłego ministra, ładunek musiał być podłożony w Samarze (Rosja), gdzie tupolew na pół roku przed katastrofą przechodził remont.
Szef podkomisji smoleńskiej powtórzył, przywołując ekspertyzę Franka Taylora, że nie ma wątpliwości, że skrzydło zostało rozerwane eksplozją. – Ja tylko mówię, że nie przez ten luk, przy którym byli wówczas (na lotnisku w Warszawie – red.) ludzie z latarkami został włożony ładunek wybuchowy. On musiał zostać włożony w Samarze – dlatego, że aby go włożyć, trzeba by rozkręcić całe skrzydło, co jest bardzo długotrwałą, skomplikowana operacją – powiedział.
Prawdopodobnie na wiosnę podkomisja smoleńska opublikuje swój raport z katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką. Nie będzie to jednak ostateczna wersja dokumentu.