– Jestem po raz pierwszy w kraju, w którym kampania antyrosyjska jest tak mocna. A pracuję w dyplomacji 30 lat – powiedział ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Aleksandr Aleksiejew po spotkaniu z wojewodą zachodniopomorskim Markiem Tałasiewiczem.
Dziennikarze przed gmachem budynku, w którym odbyło się spotkanie, dopytywali ambasadora o stosunki polsko-rosyjskie. Nie zabrakło również pytań o embargo wprowadzone na polskie warzywa i owoce przez Rosję. Aleksiejew odparł tylko, że „są to komplikacje związane z sankcjami przeciw Rosji”, na które, według ambasadora, Polska miała duży wpływ.
Na pytanie zadane przez dziennikarzy, czy może spróbować polskiego jabłka, przedstawiciel strony rosyjskiej odparł wymijająco, że rano nie je owoców. Zapewnił jednak, że Rosjanie wiedzą, że polskie owoce są dobre.
Wyraźnie zirytowany ambasador skomentował również ostatnie posunięcia Polski i NATO, które według niego w sprawie kryzysu na Ukrainie wykazują większą aktywność. – Wydaje mi się, że jabłka to najmniejszy problem w stosunkach polsko-rosyjskich – powiedział. Straszył również, że zwiększenie sił NATO, co ma miejsce także w Szczecinie, spotka się z „polityczną i militarną reakcją Rosji”.
Jak podaje portal wyborcza.pl, sama rozmowa Tałasiewicza z Aleksiejewem nie dotyczyła embarga wprowadzonego przez Rosję na polskie produkty. Rozmawiali oni jedynie o gospodarczej i turystycznej obecności Rosjan w Szczecinie oraz o współpracy samorządowej.
Wojewoda przyznał też, że podczas rozmowy z rosyjskim ambasadorem na stole obok nich leżały polskie jabłka, lecz, jak stwierdził Tałasiewicz, „pan ambasador je zauważył, ale nie skomentował. – Nie chciałem być nachalny – dodał wojewoda.