Alarmy bombowe w szkołach mają znamiona zorganizowanej akcji, to nie są tylko głupie wybryki; musimy traktować to bardzo poważnie; sprawą zajmuje się policja i ABW - mówił w środę minister cyfryzacji Marek Zagórski.
W środę, podobnie jak w poniedziałek i we wtorek, do szkół ponadgimnazjalnych docierają maile o podłożonych ładunkach wybuchowych. W poniedziałek, w pierwszym dniu matur, 122 szkoły zgłosiły do okręgowych komisji egzaminacyjnych, że otrzymały drogą mailową informacje o podłożeniu ładunku wybuchowego. We wtorek, w drugim dniu sesji egzaminacyjnej, takich sygnałów było 663. Wszystkie alarmy okazały się fałszywe.
Minister cyfryzacji mówił w środę w rozmowie z dziennikarzami, że alarmy bombowe mają znamiona zorganizowanej akcji, a nie "głupich wybryków, które ktoś zgłasza". "Skala tego jest dosyć duża, widać, że to trwa. Musimy to traktować bardzo poważnie - zarówno sam fakt takiego zgłoszenia, ale również to, że takie zjawisko wystąpiło" - podkreślił.
Zagórski przekazał, że sprawą zajmują się odpowiednie służby, m.in. policja i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Wiem na pewno, że to jest w tej chwili przedmiotem analiz" - podkreślił. Jak dodał, w sprawie tej w mniejszym stopniu pole do działania ma resort cyfryzacji.
Minister był również pytany o doniesienia medialne, według których za atakiem na szkoły może stać grupa o międzynarodowych powiązaniach. "My codziennie jesteśmy poddawani atakom" - stwierdził minister cyfryzacji. Patrząc na mapę - dodał - ataki kierowane są zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu. "To nic dla nas specjalnego" - mówił.
Rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka poinformował w środę PAP, że około 11 tys. funkcjonariuszy policji patrolowało przez noc wszystkie licea; podkreślił, że z niemal 100-procentową pewnością można powiedzieć, że nie ma możliwości, żeby ktoś podrzucił jakiekolwiek niebezpieczne przedmioty do szkół. Pytany o sprawców fałszywych alarmów bombowych, rzecznik KGP podkreślił, że "z wiadomych względów" nie może ujawnić, co dotychczas zostało ustalone.
Do połowy listopada 2011 r. fałszywy alarm o podłożeniu bomby traktowany był jako wykroczenie. Obecnie jest to przestępstwo, za które można trafić do więzienia nawet na 8 lat. "Kto, wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8" – głosi art. 224a Kodeksu karnego.
Oprócz sankcji karnych sprawcy muszą liczyć się także z konsekwencjami w postaci odszkodowania za straty finansowe związane z przerwaniem funkcjonowania obiektów.
Egzamin maturalny w obecnej – majowej – sesji egzaminacyjnej przeprowadzany jest w 5,5 tys. szkół ponadgimnazjalnych