– Akredytacji nie otrzymali dziennikarze, którzy od lat zajmują się aferą marszałkową – mówił dziennikarz TV Republika Michał Rachoń podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. skutków działalności Komisji Weryfikacyjnej WSI, gdzie przedstawiał kulisy przesłuchania prezydenta Bronisława Komorowskiego.
Rachoń powiedział, że TV Republika, ale także inne media, z dużym wyprzedzeniem starały się o przyznanie akredytacji na przesłuchanie prezydenta. - Mieliśmy informację, że zwracała się o to duża grupa mediów. Koniec końców jedynie niewielka grupa takie akredytacje otrzymała: TVP, TVN, Polsat i Superstacja otrzymały akredytacje kompletne dla operatora i dziennikarza, umożliwiające prowadzenie transmisji na żywo - mówił.
Jak dodał, telewizje te miały swoje wozy transmisyjne pod Kancelarią Prezydenta, a jednak żadna z tych telewizji nie relacjonowała tego wydarzenia. - Akredytacji nie otrzymali m.in. dziennikarze „Gazety Polskiej”, a na redakcję TV Republika była tylko jedna, bez możliwości akredytowania operatorów. Spowodowało to, że grono ludzi, którzy mogli obserwować przesłuchanie było mocno ograniczone – zauważył.
Dziennikarz podkreślił, że zarówno sąd, jak i Kancelaria Prezydenta ograniczyły dziennikarzom możliwość akredytacji na przesłuchanie prezydenta. Okazuje się, że akredytacji nie otrzymali dziennikarze, którzy od lat zajmują się aferą marszałkową m.in. Dorota Kania oraz Anita Gargas.
Podczas posiedzenia Zespołu wystąpił także członek komisji weryfikacyjnej WSI Piotr Bączek. Wskazywał on na liczne rozbieżności w zeznaniach Pawła Grasia, Krzysztofa Bondaryka oraz Bronisława Komorowskiego.
– Bronisław Komorowski wskazuje, że Aleksander L. może być interesującym elementem w systemie bezpieczeństwa państwa, a raczej zagrożeniem dla tego systemu – mówił Bączek. – Później formułuje nawet hipotezę, że miał on być związany z obcymi służbami specjalnymi, a mimo to zgadza się na drugie spotkanie i ustala nawet termin – dodał. Jak podkreślił, zagadką jest, dlaczego Komorowski spotyka się z Aleksandrem L. pomimo, że ma jakieś informacje na jego temat, że może być on związany z obcymi służbami specjalnym.
Przytaczając cytat z zeznań Komorowskiego, w których przyznaje, że był przekonany, że L. miał kontakty z obcymi służbami, zauważa, że sytuacja stworzona przez ówczesnego marszałka była niedopuszczalna i zagrażająca bezpieczeństwu państwa.
– To przecież druga osoba w państwie. Bez przeszkód człowiek podejrzewany o kontakty z obcymi służbami przychodzi do biura marszałka i rozmawia o możliwości zdobycia aneksu, a marszałek nie wykonuje żadnych czynności prawnych i po pierwszym spotkaniu z L. nie zawiadamia organów śledczych – mówił Bączek.
W swoim wystąpieniu Bączek wskazuje na kwestie wymagające pilnego wyjaśnienia. Są to:
- Dlaczego Bronisław Komorowski zdecydował się przyjąć obu oficerów u siebie w biurze?
- Dlaczego wyraził zainteresowanie raportem?
- Dlaczego nie zawiadomił po spotkaniu prokuratury lub służb specjalnych?
- Ile było spotkań?
- Dlaczego w toku śledztwa nie wyjaśniono nieścisłości w zeznaniach Pawła Grasia i Bronisława Komorowskiego?
Były członek Komisji Weryfikacyjnej kwituje sprawę słowami: "Warto te pytania zadawać. Chodzi o wiarygodność osoby BK i prawdziwość zeznań. Jeżeli okaże się, że były to zeznania fałszywe, to mamy sytuację jednoznaczną".
Zeznania Krzysztofa Bondaryka #aferamarszalkowa pic.twitter.com/MvAz3vbQfj
— Samuel Pereira (@Samueljrp) grudzień 19, 2014
Zeznania Pawła Grasia ws. #aferamarszalkowa pic.twitter.com/xWmuFKtUuF
— Samuel Pereira (@Samueljrp) grudzień 19, 2014
Zeznania Pawła Grasia ws. #aferamarszalkowa pic.twitter.com/VnU7as0Rp0
— Samuel Pereira (@Samueljrp) grudzień 19, 2014
CZYTAJ TAKŻE:
Zeznania Komorowskiego ws. "afery marszałkowej". [ZOBACZ NAGRANIE]