40-latek chciał sprawdzić, jak smakuje muchomor sromotnikowy. Przeżył, bo... pomylił się

Grzybiarz z Łodzi chciał sprawdzić, czym różni się w smaku muchomor sromotnikowy od kani. Przeżył, ponieważ szybko trafił do szpitala. Życie uratowali 40-latkowi nie tylko lekarze z toksykologii, ale również... Nieznajomość grzybów.
Mieszkaniec Łodzi zjadł kawałek trzonu muchomora, który wcześniej ugotował. Jak zapewniał, zna się na grzybach, a niebezpiecznego owocu runa leśnego spróbował z rozmysłem. Chciał bowiem sprawdzić, czym różni się smak sromotnika od popularnego, smacznego i przede wszystkim bezpiecznego grzyba, czyli kani.
U mężczyzny dość szybko wystąpiły objawy zatrucia, takie jak podwyższona temperatura oraz wymioty i biegunka. Na szczęście szybko trafił na oddział toksykologii, a lekarze przeprowadzili płukanie żołądka.
Co więcej, okazało się, że przecenił swoją znajomość grzybów. Spróbował bowiem nie sromotnika, ale muchomora plamistego, który co prawda jest także trujący, ale nie aż tak groźny jak sromotnikowy.
– Objawy po muchomorze sromotnikowym pojawiają się bardzo późno tj. 8, 12, a nawet 48 godzin po spożyciu, kiedy toksyny zawarte w muchomorze rozchodzą się już z krwiobiegiem do tkanek i bardzo silne je uszkadzają - powiedziała w rozmowie z Polsat News prof. Izabela Kałucka z Uniwersytetu Łódzkiego. Muchomor plamisty jest znacznie mniej zdradliwy – objawy pojawiają się w szybkim tempie, są bardzo charakterystyczne, stąd łatwo zareagować. Co więcej, zatrucie nie jest śmiertelne.
Choć nieznajomość grzybów na ogół szkodzi, w tym akurat przypadku okazała się zbawienna.