Ujawniamy: POlandia. Jak PO zbudowała układ nie do rozbicia

Lubuskie to dziś polityczna kapsuła czasu – tyle że zamiast przenosić w przyszłość, cofa nas w najciemniejsze zakamarki PRL-owskiego myślenia o władzy. Układy, nepotyzm i bezczelne partyjniactwo są tu tak oczywiste, że przestano je w ogóle zauważać. Po 17 latach rządów Platformy Obywatelskiej nawet starzy wyjadacze z czasów PZPR przyznają: „My to tak dobrze nie mieliśmy”. A że władzy często bliżej do Berlina niż do Warszawy – też już nikogo nie dziwi. Witajcie w Lubuskim!
Bo w jakim innym województwie marszałek i wicemarszałek zasiadają w radach nadzorczych miejskich spółek, które były – i wciąż mogą być – beneficjentami środków, jakimi sami dysponują? Pierwszy ma na koncie nie tylko orzeczenia karne i cywilne, ale też kilka afer i opinię „buca” z ego większym niż region, którym rządzi. Drugi, jeszcze za czasów opozycji, groził dziennikarzom: „Będziecie musieli wyprowadzić się z województwa”.
POlandia, czyli miejsce, gdzie system się dopiął
Tyle że to nie scenariusz filmu o mafii – to codzienność w najbardziej wysuniętym na zachód województwie, gdzie kończą się europejskie standardy, a zaczyna lokalna wersja Cosa Nostry. Platforma Obywatelska rządzi tu nieprzerwanie od 17 lat. I choć mieszkańcy nie doczekali się żadnych wymiernych efektów tej dominacji, jedno czuć wszędzie – wszechobecność partii.
– Nie ma drugiego takiego województwa, które przez miernych polityków Platformy Obywatelskiej stało się kompletnie bez znaczenia na mapie kraju. Ci sami ludzie zatarli granicę między tym, co publiczne, a tym, co partyjne. Tu hula wiatr, nic się nie dzieje, bo lokalni działacze są zajęci wyłącznie sobą, swoimi rodzinami i znajomymi
– mówi portalowi tvrepublika.pl Elżbieta Rafalska, była minister, posłanka i eurodeputowana z tego regionu.
Afer było bez liku – głośnych, kompromitujących, medialnych. Ale żadna nie zaszkodziła tym, którzy naprawdę rozdają karty. Ani wpadka byłej marszałek Elżbiety Polak, która w 2022 roku ogłosiła, że w Odrze płynie rtęć, zanim ktokolwiek cokolwiek zbadał. Ani afera w lubuskim WORD-zie, którą przemilczano z nadzieją, że przejdzie bokiem. Ani historia obecnego marszałka, który – jeszcze jako starosta na banicji – próbował zdobyć władzę siłą. Nie metaforyczną, a całkiem dosłowną. Ten sam polityk przegrał też sprawę przed Naczelnym Sądem Administracyjnym, bo chwalił się tytułem MBA, którego – mimo wyroku – do dziś nikt nie widział.
- Obsiedli struktury województwa jak stonka ziemniaki i nie ma perspektywy, że to się kiedykolwiek skończy. Z wyborów na wybory są silniejsi, nie dlatego, że coś dobrego robią, ale są już nie do ruszenia
– mówi radny powiatowy Lewicy, chcący zachować anonimowość, ponieważ pracuje w jednostce podległej marszałkowi.
Nikomu nie zależy, boi im żyje się dobrze
Zwycięstwo PO w wyborach parlamentarnych w 2023 roku, a potem utrzymanie władzy w sejmiku lubuskim, przejęcie prezydentury Zielonej Góry i zdobycie większości w Radzie Miejskiej Gorzowa tylko scementowały istniejące układy. Ludzie z partyjnego nadania już wcześniej obsadzali większość stanowisk w regionalnych instytucjach i radach nadzorczych spółek. Po wyborach dorwali się w końcu do fruktów w dużych miastach.
– Mają wszystko: władzę, stołki, wpływy. Ale to „wszystko” nie przekłada się na jakość. Ostatnie realne pieniądze, jakie przypłynęły do regionu, to jeszcze zasługa rządów PiS. Teraz pieniądze trafiają głównie do kieszeni działaczy. A region? Zamiast się rozwijać – zwija się. Nikomu już na nim nie zależy, bo im żyje się dobrze
– mówi naszemu portalowi Janusz Kubicki, były bezpartyjny prezydent Zielonej Góry.
Granice dobrego smaku przekraczano w Lubuskiem od dawna. Wystarczy przypomnieć czasy Elżbiety Polak, byłej marszałek województwa, dziś posłanki PO. W instytucjach jej podległych zatrudnienie znalazł nie tylko jej syn, ale także jego partnerka – która trafiła do rady nadzorczej szpitala. Córka innej posłanki, Krystyny Sibińskiej, została z kolei szefową zamiejscowego wydziału Urzędu Marszałkowskiego. W całej administracji marszałkowskiej aż 70 procent stanowisk kierowniczych stanowili ludzie związani z Platformą.
Tyle tylko, że dopóki władzę w kraju sprawowało Prawo i Sprawiedliwość, lubuska PO miała jeszcze jakieś hamulce. Ale odkąd dzierżą pełnię władzy – obskoczyli wszystko, co się dało: struktury rządowe, wojewódzkie, miejskie i powiatowe. Dziś nie muszą się już niczego obawiać. Mają wszystko – łącznie z regionalnymi mediami.
- Dostrzegam wszechobecny strach wśród dotychczas zaangażowanych ludzi, ale też brak miejsca, gdzie można wyrazić swoją opinię. Tu w województwie lubuskim system się dopiął
– mówi były prezydent, Janusz Kubicki.
Takich możliwości nie mieli nigdy
Lubuskie to w gruncie rzeczy Polska z niedalekiej przyszłości – jeśli Donald Tusk nie napotka na swojej drodze tamy w postaci prezydenta, który zatrzyma dalszą prywatyzację państwa. Tu już jest gorzej, bo Platforma Obywatelska ma dziś większą władzę niż PZPR przed 1989 rokiem.
– Władza PO w Gorzowie jest niemal absolutna. Mają 15 na 25 radnych, marszałka i prezydenta pod pełną kontrolą. Ten ostatni skapitulował bez jednego wystrzału, oddając im miasto
– mówi Tomasz Rafalski, szef klubu radnych PiS w gorzowskim samorządzie.
Jak podkreśla Rafalski, lokalni działacze PO nie kryją się z tym, że chodzi im wyłącznie o stołki.
– Nie mają żadnych pomysłów, żadnego planu ani wizji. Wszystko, co robią, sprowadza się do taniego PR-u
– dodaje.
Nie inaczej jest w Zielonej Górze, gdzie po ubiegłorocznych wyborach prezydentem został szerzej nieznany Marcin Pabierowski, dotychczasowy radny miejski PO. Jego gabinet od biura marszałka województwa – również z PO – dzieli nie więcej niż 300 metrów. Trudno się dziwić, że obaj stali się symbolami patologicznego systemu awansów partyjnych, który w Lubuskiem osiągnął skalę niespotykaną w żadnym innym regionie kraju.
- Pod osłoną zawłaszczonych lub zastraszonych mediów rozkwita Eldorado dla działaczy PO. Posady, urzędy, funkcje, rady nadzorcze i intratne kontrakty. Mają wszystko i co chcą
– mówi naszemu portalowi Grzegorz Maćkowiak, radny Zielonej Góry.
Gdy otworzyły się drzwi do nieograniczonych możliwości, zniknęły też ostatnie hamulce. Takiej dominacji nie mieli nigdy wcześniej – i doskonale potrafią ją wykorzystywać. W odstawkę poszły nawet słynne animozje zielonogórsko-gorzowskie. Politycy z obu miast bez przeszkód wymieniają się miejscami w radach nadzorczych, jakby należały do wspólnego łupu.
Kadry są najważniejsze
Modelowymi żołnierzami kadrowej elity PO w województwie lubuskim są ci, którym nie wyszło – albo wyszło im, że lepiej wychodzić na publicznym. Słabi prawnicy, kontrowersyjni menedżerowie z bagażem niepowodzeń, niespełnieni lub skompromitowani aktywiści, a także najwierniejsi z wiernych – ci, którzy „marsz przez instytucje” zaczynali jeszcze za młodości Donalda Tuska. W czasach, gdy za pieniądze niemieckiej chadecji tworzył w Polsce Kongres Liberalno-Demokratyczny.
- Grzegorz Schetyna mówił o domknięciu systemu, ale zapomniał, że taki system już działa w województwie lubuskim i ma się dobrze. Każda instytucja jest zawłaszczona i przekształcona w laboratorium kadr PO
– wyjaśnia radny Maćkowiak
Chętnych na przejażdżkę platformerską karuzelą kadr nie brakowało. Oferty awansu po linii partyjnej przyjmowali chętnie – bo inny awans, bez pomocy partii, był dla nich albo niemożliwy, albo zamknięty, albo po prostu wymagałby wysiłku. Wybrali drogę na skróty. Mieli formalne kwalifikacje, ale ich predyspozycje kończyły się najczęściej właśnie na papierze.
Władza się wyżywi
Próbkę platformerskiej wszechobecności pokazuje poniższa lista. To tylko wycinek – mała próbka tego, co dzieje się naprawdę. Układ jest szerszy, głębszy i bardziej zakorzeniony, niż pokazują oficjalne dokumenty. Ale nawet ten fragment mówi wszystko:
Ireneusz Maciej Zmora – radny PO w Gorzowie, b. dyrektor w KS „Stal Gorzów, członek rady nadzorczej w Lubuskim Szpitalu Pulmonologiczno-Kardiologicznym w Torzymiu;
Grzegorz Ignatowicz – radny PO w Gorzowie, członek rady nadzorczej Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze;
Halina Kunicka – radna PO w Gorzowie, członek rady nadzorczej Wielospecjalistycznego szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie;
Jerzy Sobolewski – radny PO w Gorzowie, członek rady nadzorczej Agencji Rozwoju Regionalnego w Zielonej Górze;
Hubert Harasimowicz, radny sejmiku PO, członek rady nadzorczej Gorzowskiego Rynku Hurtowego w Gorzowie;
Natalia Burdz, radna powiatowa PO, kierownik biura UMWL w Gorzowie, członek rady nadzorczej Gorzowskiego Rynku Hurtowego w Gorzowie;
Witold Pahl – były poseł i krótko europoseł PO, członek rady nadzorczej w Lubuskim Szpitalu Pulmonologiczno-Kardiologicznym w Torzymiu;
Dominik Pahl - Dominik Pahl – prawnik powiatu słubickiego, członek rady nadzorczej NZOZ w Słubicach;
Wojciech Woropaj – były wicewojewoda PO, członek rady nadzorczej Centrum rehabilitacyjno-Sportowe „Słowianka”;
Henryk Maciej Woźniak – b. senator PO, prezes zarządu Zakładu Energetyki Cieplnej w Międzyrzeczu;
Marcin Gucia – były radny PO i asystent posła, członek rady nadzorczej Gorzowskiego Ośrodka Technologicznego, prezes Lubuskiego Centrum Cyfryzacji;
Mariusz Marchewka – były radny PO, przew. rady nadzorczej Zakąłdu Gospodarki Komunalnej w Zielonej Górze;
Elżbieta Kozak – kandydatka PO, prezes LORO osp. Z o.o. członek rady nadzorczej Port Lotniczy Zielona Góra-Babimost;
Leszek Bajon – starosta słubicki, radny PO, członek rad nadzorczych: Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy ekonomicznej oraz Portu Lotniczego Zielona Góra Babimost,
Robert Surowiec – przewodniczący Rady Miasta w Gorzowie, pielęgniarz i były agent ubezpieczeniowy, wiceprezes Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie;
Izabela Piotrowicz – b. asystent poseł PO, wiceprezydent Gorzowa, Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji;
Anna Synowiec – przewodnicząca sejmiku z PO, członek rady nadzorczej Zakładu Energetyki Cieplnej w Międzyrzeczu;
Zachariasz Olgierd Wojciechowski – działacz PO, członek rady nadzorczej Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie;
Tomasz Gierczak – doradca wojewody, radny sejmiku PO, prezes GTBS w Gorzowie;
Jerzy Ostrouch – były wojewoda i niedoszły kandydat PO na radnego, prezes Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie;
Tymon Jerzy Ostrouch – prezes Lubuskiego Funduszu Poręczeń Kredytowych;
Tomasz Pisarek – działacz PO, prezes zarządu KSSSE;
Łukasz Pabierowski – brat prezydenta Zielonej Góry z PO, przew. rady Giełdy Rolno-Towarowej w Zielonej Górze;
Mirosław Marcinkiewicz – b. radny sejmiku PO, członek rady nadzorczej GTBS w Gorzowie;
Łukasz Marcinkiewicz – działacz PO, prezes Inneco Sp. Z o.o.
Michał Iwanowski – b. rzecznik zarządu województwa, likwidator Radia Zachód;
Sławomir Szenwald – działacz PO, dyrektor Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej.
To zaledwie ułamek urobku Platformy Obywatelskiej w Lubuskiem. Do tego trzeba doliczyć dziesiątki stanowisk dyrektorskich i kierowniczych w Urzędzie Marszałkowskim, Urzędzie Wojewódzkim oraz w magistratach Gorzowa i Zielonej Góry. Swoje miejsca znaleźli też bliscy posłów PO czy przewodniczącego rady miejskiej – tym razem już w strukturach powiatu gorzowskiego. A to i tak tylko fragment większej całości. Gdyby podliczyć wszystkich „swoich”, licznik zatrzymałby się gdzieś w okolicach pół tysiąca nazwisk. I wciąż by rósł.
Marszałek i wicemarszałek też dorabiają
Absolutnym hitem jest jednak sytuacja marszałka województwa Marcina Jabłońskiego i wicemarszałka Sebastiana Ciemnoczołowskiego. Obaj, mimo że pełnią kluczowe funkcje w regionie z nadania Platformy Obywatelskiej, zasiadają jednocześnie w radach nadzorczych miejskich spółek w Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim: Zielonogórskie Wodociągi i Kanalizacje oraz PWiK w Gorzowie.
Postanowili dorobić sobie na boku – mimo że od 2021 roku wynagrodzenia samorządowców znacznie wzrosły i członkowie zarządu województwa zarabiają dziś blisko 20 tysięcy złotych miesięcznie. To sporo, szczególnie w województwie lubuskim, gdzie średnie wynagrodzenia należą do najniższych w kraju.
Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że obie spółki w przeszłości korzystały z różnego rodzaju grantów i wsparcia, uzależnionego od decyzji władz województwa – na przykład ze środków Unii Europejskiej.
– Prawo tego nie zakazuje, to zgodne z przepisami. To moje dodatkowe zajęcie, które pozwala mi utrzymać kwalifikacje, kompetencje i sprawność w nieco innym obszarze niż ten, w którym aktualnie pracuję
– tłumaczył Marcin Jabłoński w rozmowie z Maciejem Noskowiczem z lokalnego Radia Index.
Dziennikarz wykazał się odwagą, która w lubuskim krajobrazie medialnym wciąż pozostaje rzadkością. Nieoficjalnie mówi się, że wywiad nie przeszedł bez echa – a jego przełożeni odebrali kilka nieprzyjemnych telefonów. Póki co Noskowicz wciąż pracuje w mediach. Jak długo – to już inna historia.
O ocenę tej sytuacji portal tvrepublika.pl zapytał inicjatora przepisów ograniczających dorabianie przez samorządowców w radach nadzorczych, posła Pawła Kukiza.
- To przykład skrajnego upartyjnienia, ale też braku przyzwoitości. Widać już, że choć udało się ograniczyć możliwości zarobkowania w radach nadzorczych przez prezydentów i burmistrzów, marszałkowie jako radni pozostali poza zakresem ustawy
– powiedział nam poseł Kukiz.
Sam marszałek zapowiedział, że gdyby doszło do sytuacji, w której musiałby podejmować decyzje dotyczące spółek, w których zasiada w radach nadzorczych – po prostu by się wyłączył. No tak, tylko czy takie „wyłączenie się” nie byłoby przypadkiem działaniem na szkodę tych spółek? Tych samych, z których tytułu pobiera co roku dziesiątki tysięcy złotych?
Miliony dla prawników związanych z PO
Ważnym elementem systemu jest osłona prawna. Bo kiedy w grę wchodzi polityczne rozdawnictwo, potrzebna jest tarcza – najlepiej dyskretna, skuteczna i dobrze opłacana. Samorząd wojewódzki dysponuje ogromnymi środkami, więc zawsze znajdzie się coś „do wysupłania” – także dla tych, którzy nie zajmują się bezpośrednio polityką, ale których lojalność lub pomoc okazują się bezcenna.
Urząd Marszałkowski w Lubuskiem posiada własny, rozbudowany dział prawny, zatrudniający wyspecjalizowanych urzędników. Nie przeszkadza mu to jednak w zlecaniu usług zewnętrznym kancelariom – i to za kwoty, które robią wrażenie. Prym wiodą tu kancelarie Adama Urbaniaka, wieloletniego radnego PO z Zielonej Góry, oraz prof. Marka Chmaja, znanego z bliskiej współpracy z tą partią. Obaj w ostatnich latach zainkasowali z Urzędu Marszałkowskiego – kontrolowanego przez PO – blisko 2,5 miliona złotych.
Sądy też są już „ich”
Do pełni szczęścia brakowało tylko jednego – kontroli nad sądami. Bo skoro są już media, pieniądze i stołki, to dobrze mieć też święty spokój na wypadek, gdyby ktoś z zewnątrz zaczął zadawać zbyt wiele pytań. Oczywiście – nikt nikogo nie oskarża. Z ostrożności procesowej zaznaczmy to wyraźnie. Faktem jest jednak, że po wyborach parlamentarnych i przejęciu Ministerstwa Sprawiedliwości przez Adama Bodnara, także ten element układanki zaczął układać się po nowemu.
W Gorzowie Wielkopolskim prezesem Sądu Okręgowego został sędzia Kamil Jarocki – członek stowarzyszenia Iustitia i jeden z liderów protestów „w obronie sądów” w czasie rządów PiS. W tym samym czasie prezesurę Sądu Rejonowego objęła Olimpia Barańska – sędzia, która już w 2016 roku jako jedna z pierwszych publicznie kwestionowała decyzje ministra Zbigniewa Ziobry.
Dziś można zaryzykować stwierdzenie, że nawet wymiar sprawiedliwości w Lubuskiem przestał być ostatnim bastionem niezależności. Bo tam, gdzie polityczna lojalność staje się walutą, sądy coraz częściej wyglądają jak jej kantor.
Może dlatego była marszałek województwa, a dziś posłanka PO, Elżbieta Polak – komentując sprawę procesu z dziennikarzami, którzy opisywali jej zaniechania w sprawie afery WORD (sprawę w pierwszej instancji przegrała) – pozwoliła sobie na szczerość, która w innych realiach byłaby nie do pomyślenia.
– Czekamy na zmianę sędziów
– stwierdziła bez cienia skrępowania na antenie publicznego Radia Zachód.
W Lubuskiem to już nie groźba. To zapowiedź. Coraz częściej – choć brzmi to gorzko-słodko – mówi się, że jedynym realnym rozwiązaniem byłaby likwidacja województwa. Takie posunięcie z pewnością byłoby ciosem dla młodego regionu, ale jeszcze większym złem jest jego dalsze trwanie w obecnym kształcie – jako polityczne lenno jednej partii, układ domknięty, z którego nie ma już wyjścia.
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X