Władza Tuska traci kontrolę. Śmierć Barbary Skrzypek ujawnia skalę kryzysu

Rząd Donalda Tuska znalazł się w najpoważniejszym kryzysie od początku swojej kadencji. Śmierć Barbary Skrzypek po przesłuchaniu przez kontrowersyjną prokurator Ewę Wrzosek unaoczniła brutalność politycznych śledztw. Jednocześnie forsowanie projektu wspólnej europejskiej armii budzi obawy o suwerenność Polski i jej relacje z USA. W „Studiu prasowym” red. Adriana Stankowskiego publicyści nie pozostawili złudzeń: władza traci kontrolę nad przekazem, a emocje zastępują argumenty.
Reżim śledczy Tuska i Bodnara
Najważniejszym tematem mijającego tygodnia była śmierć Barbary Skrzypek, byłej współpracowniczki Jarosława Kaczyńskiego, po przesłuchaniu przez prokurator Ewę Wrzosek. Dziennikarze obecni w studiu zwrócili uwagę, że to nie incydent, ale konsekwencja celowej polityki Donalda Tuska i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, którzy upolitycznili aparat ścigania.
Wymiar sprawiedliwości przestał służyć wykrywaniu przestępstw i ściganiu kryminalistów, a zaczął kryminalizować polityków opozycji. Dziennikarze zastanawiali się, co zrobi władza po tym, gdy sprawa śp. Barbary Skrzypek zaczęła żyć już własnym życiem.
- Oni są w stanie poświęcić prokurator Wrzosek w ciągu sekundy, bo to nie ona ma haki na nich, tylko ta władza ma haki na nią
– ocenił Dawid Wildstein z „Gazety Polskiej”.
- Oni, kiedy się boją i czują słabi, są najbardziej agresywni. Tusk swoje powiedział, ale nie był obecny w tej sprawie. Uruchomione zostały głównie jego politbiura
– dodał.
Miłosz Lodowski wskazywał, że rząd nie był gotowy na taką skalę kryzysu.
- Ta sytuacja okazała się rozlać daleko bardziej, niż planował rząd i jego przedstawiciele. To będzie się przesączało do opinii publicznej. Erozja władzy będzie postępować
– stwierdził.
Federalizacja Europy kosztem polskiej suwerenności
Równolegle do krajowego kryzysu, rząd Tuska wspiera unijny projekt budowy wspólnej polityki obronnej, który – jak zauważają publicyści – oznacza faktyczne podporządkowanie Polski decyzjom Brukseli i Berlina.
Paweł Lisicki z „Do Rzeczy” alarmował, że rezolucja forsowana przez UE to „rzecz uderzająca w same podstawy naszej suwerenności”.
- Gdyby Polska miała zrezygnować z zakupów w USA i przerzucić się na zakupy w Niemczech, to jest nie do zaakceptowania. Kupuje się tam, gdzie mamy zaufanie i uzbrojenie jest sprawdzone. Takie firmy są w Ameryce
– mówił redaktor Lisicki.
Podkreślił też, że 80 proc. obecnych dostawców dla polskiego wojska to firmy z USA, a unijne plany grożą ich wyparciem.
Marek Formela z „Gazety Gdańskiej” ocenił, że historia świata, to historia walki o podział bogactw.
- Teraz jesteśmy obserwatorami walki o to, kto z tego wielkiego chaosu w Europie wyjdzie bogatszy
- wyjaśnił.
Jego zdaniem Polska, ślepo wchodząc w unijne inicjatywy, znów daje się ograć.
Niemiecki plan: zdominować europejski rynek zbrojeniowy
Komentatorzy dostrzegają spójną strategię Berlina, który - pod pretekstem budowy bezpieczeństwa - chce przejąć kontrolę nad unijnymi budżetami obronnymi.
- Niemcy najpierw mówili, że każdy musi wydawać 1,5 proc. PKB. Potem powiedzieli, że chcą w ciągu 10 lat wydać 10 bilionów euro. A teraz dowiadujemy się, że szykują się, aby przejąć sto procent budżetów obronnych wszystkich krajów UE
- wskazał Lodowski.
Według niego reakcja Francji, ale też innych krajów - takich jak Holandia czy Szwecja, które czują się marginalizowane, pokazuje, że Berlin działa jednostronnie.
- To wygląda, jakby jedyny kraj, który nigdy nie miał jednostek SS, miał dziś premiera najbardziej zainteresowanego zbrojeniem Niemiec
– ironizował, odnosząc się do Tuska.
Wildstein z "Gazety Polskiej" nie ma wątpliwości, że to część większego planu.
- To typowy dla Niemiec mechanizm: tworzą problem, potem mówią, że trzeba z nim walczyć. A tak naprawdę robią krok do przodu w realizacji własnych celów
– tłumaczył.
PR zamiast strategii, propaganda zamiast wizji
Zdaniem Lisickiego i Lodowskiego działania Tuska to polityczny PR. Nie chodzi o realne bezpieczeństwo, ale o tworzenie wizerunku państwa „europejskiego lidera”, choć bez realnej strategii.
- To PR-owa zagrywka, która ma przekonać Polaków, że oto Polska właśnie dołącza do budowania europejskiego imperium”(...).Angażujemy się w projekt, który nie wiadomo na czym się opiera, ani jak ma być finansowany
– wyjaśnił redaktor Lisicki.
Wildstein ostrzegał przed manipulacją opinią publiczną. Jego zdaniem, rządzący chcą zmienić oceny Polaków o USA i podejmują w tym celu szereg działań, które mają przedstawić Amerykę oraz prezydenta Donalda Truma w złym świetle.
- Tusk i PO wiedzą, że mogą mieć problem z polskim proamerykanizmem. Próbują wtłoczyć Polakom do głów fałszywą tezę, że Ameryka nie jest już naszym sojusznikiem
- stwierdził.
Źródło: Republika
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X