Ruchniewicz ucieka od odpowiedzialności za manipulacje ws. zbrodniarza Maksymiliana Schnepfa

Szef Instytutu Pileckiego Krzysztof Ruchniewicz podczas konferencji prasowej faktycznie przyznał, że nie zna materiałów dotyczących zbrodniarza Maksymilina Sznepfa odpowiedzialnego za udział w Obławie Augustowskiej. W ten sposób uciekał przed odpowiedziami na pytania o przyczyny ukrywania prawdy przez podległą mu placówkę w sprawie tego komunistycznego zbrodniarza
Ruchniewicz udaje, że nie zna sprawy Schnepfa
Podczas konferencji prasowej, na której rzecznik Instytutu Pileckiego Luiza Jurgiel-Żyła tłumaczyła się ze skandalicznego wpisu o Maksymilianie Sznepfie, głos w tej sprawie zabrał również jego szef Krzysztof Ruchniewicz, który jednak zamiast wyjaśnić, czemu jego placówka unika mówienia o tym zbrodniarzu, a gdy już jest do tego przymuszona, to manipuluje faktami, wolał udawać, że praktycznie nie zna sprawy. Zapytany o to powiedział, że nie znał materiałów dotyczących zbrodniarza Maksymilina Sznepfa, gdyż "Państwo (Republika) dopiero wczoraj w takiej obszernej formie je opublikowaliście".
Powiedział on również, że "sprawie będzie trzeba się przyjrzeć", a on Ruchniewicz "nie jest od wydawania wyroków" [jak należy rozumieć - w sprawie zbrodniarza Sznepfa]. Tu nie wytrzymał nawet dziennikarz z "Rzeczypospolitej", uznając tłumaczenia Ruchniewicza za mało wiarygodne, gdyż, jak stwierdził, "IPN wydał w tym temacie liczne publikacje".
Jego słowa na X skomentował m.in Krzysztof Kloc zwracając uwagę, że Ruchniewicz tylko w ciągu ostatniego roku:
- dał wywiad dla Tagesspiegel, w którym Powstanie Warszawskie i zamach na Hitlera Stauffenberga uznał za wspólne dziedzictwo oporu przeciwko Hitlerowi, warte do podkreślania we wspólnym polsko-niemieckim podręczniku do historii
- opublikował z Janem Barczem opracowanie, w którym dowodził, że Polska skutecznie zrzekła się niemieckich reparacji
- objął Instytut Pileckiego, wygaszając właściwie jego działalność w obszarze polityki historycznej, zawieszając także takie projekty, jak choćby „Zawołani po imieniu”
- głosił, że czas polskiej prezydencji w UE nie jest dobry na organizację konferencji poświęconej zrabowanym przez Niemców dziełom sztuki, bo to może być aktualnie niewygodne dla Berlina.
Źródło: Republika, X
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X
Polecamy Hity w sieci
Wiadomości
Najnowsze

Zastanawiali się na antenie co by było z Polską, gdyby nie napaść Hitlera i Stalina. Ich teoria szokuje

Sielawa z jeziora Piaseczno – kulinarna podróż po Lubelszczyźnie z kuchnią dworską

Facet przebrany za Beatę Kozidrak w likwidowanej TVP. Na to medium płacimy miliardy
