Administracja amerykańskiego prezydenta Joe Bidena oraz niemieckie MSZ ogłosiły w środę we wspólnym oświadczeniu o dojściu do porozumienia w sprawie zakończenia sporu na temat NS2. W ramach umowy USA wstrzymują nakładanie sankcji na rurociąg, zaś Niemcy zainwestują w ukraińskie projekty i zobowiążą się do sankcji w razie wrogich działań Rosji.
Tymczasem ukraińscy parlamentarzyści we wspólnej odezwie zaapelowali do Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, a zwłaszcza do Niemiec, o niedopuszczenie do uruchomienia gazociągu Nord Stream 2. „Demokratyczny świat musi pokazać rosyjskiemu agresorowi jedność i siłę” - wskazali deputowani.
- Apel ukraińskiego parlamentu w sprawie Nord Stream 2 jest podobny do działań polskiego sejmu sprzed kilku tygodni, kiedy to posłowie zaapelowali o wstrzymanie budowy gazociągu, odwołując się do wspólnoty interesów i europejskiej solidarności – powiedział politolog prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski w rozmowie z Portalem TV Republika.
Myślenie życzeniowe Amerykanów
Jego zdaniem porozumienie między USA z Niemcami miało dwa cele. „Po pierwsze chodzi o wzmocnienie solidarności UE, a przede wszystkim Niemiec, w kwestii rywalizacji z Chinami. Po drugie Amerykanom chodzi o znalezienie jakiegoś modus vivendi, które nie będzie angażowało amerykańskich zasobów w sporze z Rosją, które w ten sposób miałaby zostać zaspokojona” - zaznaczył Grajewski.
Jak podkreślił rozmówca portalu, w obu wypadkach „jest to myślenie życzeniowe”.
- Z jednej strony Niemcy znajdują się w przededniu wyborów, ponadto ich sytuacja gospodarcza nie jest najlepsza, więc ich wsparcie w sporze z Chinami jest wielce wątpliwe. Może tego zresztą dowodzić niedawna niemiecka prezydencja w UE, zakończona umową o inwestycjach z Państwem Środka – powiedział Grajewski.
Po drugie – jak zauważył – Rosji nie da się w ten sposób zaspokoić. „Takie działania Moskwa przyjmie za oznakę słabości i tylko ją to zachęci do intensyfikacji swoich działań” - dodał.
Jego zdaniem „cenę za te pomyłki amerykańskiej polityki zapłaci Europa, przede wszystkim Europa Środkowa oraz Ukraina. Jest to kolejny błędny sygnał polityki Bidena względem Rosji, powtarzany od jakiegoś czasu w innych dziedzinach, takich jak klimat, czy cyberbezpieczeństwo, gdzie to Rosja stanowi zagrożenie. To jest odbierane jako sygnał słabości i przyzwolenia na dalszą ekspansywną politykę” - podkreślił Grajewski.
Ukraina i Polska mogą już tylko „pisać na Berdyczów”
- Nord Stream 1 i Nord Stream 2 to pokłosie decyzji z lat 90. o niedopuszczeniu do budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego przez Polskę – uważa z kolei ekonomista z Centrum im. Adama Smitha Ireneusz Jabłoński. Jak przypomniał, wtedy polskie władze odwoływały się do wspólnoty interesów Polski i Ukrainy i uznały, że taka inwestycja może zagrozić naszemu południowo-wschodniemu sąsiadowi. „Tym samym doprowadziliśmy do tego, że rosyjski gaz może omijać i Ukrainę i Polskę” - zaznaczył Jabłoński w rozmowie z Portalem TV Republika.
- Skoro Amerykanie porozumieli się z Niemcami, to klamka już zapadła. Teraz Ukraina, Polska i inne kraje mogą już tylko „pisać na Berdyczów”. Starożytni Rzymianie mawiali, że jeśli nie jesteś w stanie kogoś pokonać, to zacznij z nim prowadzić interesy. I to jest prawdziwe do dzisiaj – podkreślił ekonomista.
- Nie mieliśmy i nie mamy wpływu na budowę Nord Stream 2, w związku z tym, odwołując się do owego powiedzenia Rzymian, zamiast kontestować budowę, należało się do niej przyłączyć. Jednak w tym przeszkodził nam resentyment, polegający na złudnym poczuciu wspólnoty interesów z Ukrainą. Tam, gdzie te interesy występują, należy je oczywiście pielęgnować, ale tam, gdzie ich nie ma, należy kierować się własnym interesem. Taka jest realna polityka – powiedział Jabłoński.
Jak się nie ma kart, a próbuje się grać, to efekt jest jeden
Podobnego zdania jest również politolog prof. Kazimierz Kik. „Maluczcy mogą ugrać swoje, ale jedynie u boku wielkich. Jak się nie ma kart, a próbuje się grać, to efekt jest jeden” - powiedział.
Również i jego zdaniem, wybudowanie Nord Stream 2 jest efektem niedopuszczenia do budowy Jamału 2. „Tym samym straciliśmy wpływ na rosyjski przepływ gazu, a Ukraina i tak została pominięta” - podkreślił Kik.
W takiej sytuacji, w jego przekonaniu, „należy mądrze grać z jednym i z drugim partnerem i nie czepiać się płaszcza ameryki w nadziei na F-35, z których i tak po pierwszych godzinach ewentualnego konfliktu nic nie pozostanie”.
„Wybierając między wojną a hańbą, wybraliście hańbę, a wojna i tak do was przyjdzie’
Inaczej sytuację postrzega publicysta Marek Król. „Oskarżano prezydenta Trumpa o zależność od Putina, to jak w takim razie nazwać Bidena?” - pytał Król w rozmowie z Portalem TV Republika.
Jak podkreślił „zgoda na budowę Nord Stream 2 przypomina słynny układ monachijski z 38 r. Wtedy to powracający z Monachium Chamberlain miał powiedzieć: ‘Przywiozłem wam pokój’; na co miał odpowiedzieć Churchill: ‘wybierając między wojną a hańbą, wybraliście hańbę, a wojna i tak do was przyjdzie’” - przypomniał Król.
- Wybrano haniebny układ z Rosją, tłumacząc to ugłaskaniem rosyjskiej agresji, a w rzeczywistości sprawi to, że w ciągu trzech lat – jak przewiduję – nastąpi wojna rosyjsko-ukraińska – dodał.
Jak zauważył, jeden z głównych elementów, który mógł powstrzymać Rosję od podjęcia bardziej agresywnych kroków wobec Ukrainy, czyli zagrożenie utratą dochodów ze sprzedaży gazu, spowodowane uszkodzeniem gazociągu podczas działań wojennych, zostało właśnie usunięte. Daje to w rzeczywistości Rosji wolną rękę w konflikcie z Ukrainą.
- Rosja dąży do odtworzenia ZSRR. Za Ukrainą w kolejce stoją państwa Bałtyckie, a potem Polska – jak przepowiedział śp. prezydent Lech Kaczyński. Ta jego przepowiednia zaczyna się sprawdzać – podkreślił Król.