Szef warszawskiego Klubu „Gazety Polskiej” Adam Borowski na tablicach upamiętniających miejsca związane z walkami Polaków z okupantem podczas II wojny światowej zasłonił słowo „hitlerowcy”, naklejając w jego miejsce napis „Niemcy”. - Będziemy żądać zwrotu pieniędzy od Klubu „Gazety Polskiej” - zapowiada stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki.
Akcja Klubu „Gazety Polskiej”
Warszawski Klub „Gazety Polskiej” zorganizował akcję, polegającą na naklejaniu plakietki z napisem „Niemcy” na tablicach pamięci w Warszawie, w miejsce napisu „hitlerowcy”. Akcja ma na celu sprostowanie kłamliwej narracji ze strony opozycji, jakoby to nie Niemcy byli odpowiedzialni za zbrodnie drugiej wojny światowej, lecz mityczni „hitlerowcy” lub „naziści”.„Ten napis „hitlerowcy” powstał za czasów komunizmu. Aby nie drażnić towarzysza Ericha Honeckera, sprawców zbrodni zastąpiono słowem „hitlerowcy”. A to nie Hitlerowcy podpisali Pakt Ribbentrop-Mołotow, to nie hitlerowcy napadli na Polskę, tylko Niemcy. Jak wiemy z opowiadań naszych przodków, w czasie II Wojny Światowej nie używano sformułowania hitlerowcy, tylko „Niemcy” - powiedział w rozmowie z portalem TV Republika Adam Borowski, przewodniczący warszawskiego Klubu „Gazety Polskiej”.
„W trosce o pamięć, o prawdę historyczną podjęliśmy taką akcję. Uznaliśmy, że to jest pierwszy krok, aby zacząć przywracać znaczenie słowom. Te tablice przekłamywały rzeczywistość. Niemcy w ten sposób chcą oddalić od siebie poczucie winy, zatrzeć obraz historyczny. Ta akcja ma również na celu edukację młodego pokolenia. Ma przypomnieć, kto zapoczątkował II Wojnę Światową, kto odpowiada za zbrodnie, ludobójstwo. To byli Niemcy” - zaznaczył.
„Trzeba mówić po imieniu, kim byli agresorzy, jak się nazywali nasi okupanci” - powiedział na TV Republika historyk, prezes fundacji „Łaczka” Tadeusz Płużański. - „Nie rozmywajmy tych rzeczy, nie zmiękczajmy, mówmy jak było” - dodał.
Miasto będzie się domagało zwrotu kosztów
- Tablice Karola Tchorka znajdują się na obiektach mających różnych właścicieli. Ponad połowa z nich należy jednak do miasta i to ono na początku zapłaci za ich naprawę. Będziemy żądać zwrotu pieniędzy od Klubu "Gazety Polskiej" - zapowiada stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki.
„Stołeczna” wskazuje, że Krasucki zawiadomił o całym zdarzeniu policję, zgłaszając uszkodzenie mienia oraz znieważenie miejsc pamięci.
Sprawę na antenie TVP INFO skomentował redaktor Michał Rachoń. - „Ja sobie myślę, że jeżeli Rafał Trzaskowski chciałby wysłać rachunek, ale do tego rachunku dołączyłby obietnicę, że tablice zostaną w obecnej formule, to jestem przekonany, że Kluby „Gazety Polskiej” są w stanie zgodzić się na pokrycie tych kosztów” - stwierdził.
Hipokryzja lewej strony
„Ponad 100 zniszczonych tablic pamięci w Warszawie. To efekt akcji członków Klubu „Gazety Polskiej” - to tytuł tekstu „Gazety Wyborczej” na temat wspomnianej akcji. Internauci zwrócili uwagę na hipokryzję GW, przypominając o sprawie zmiany tabliczki „Aleja Jana Pawła II” na „Aleja Ofiar Jana Pawła II”. Wówczas reakcja gazety Adama Michnika wyglądała zgoła inaczej.
22 wtargnięcia na mszę św. i 79 zniszczonych fasad kościołów podczas tzw. "strajku kobiet" nie robiły na zdrajcach z Czerskiej wrażenia.
— Wuczkowski Piotr (@PiotrWu1970) October 7, 2021
Za rządów Hitlera było państwo niemieckie na mapie,a nie nazistowskie. Nazizm,to był kierunek polityczny.
— Marta_uparta (@Martauparta3) October 7, 2021
Zastanawiający jest fakt, że lewa strona sceny politycznej nie ma problemu np. z nazywaniem domniemanych sprawców zbrodni w Jedwabnej „Polakami”. „Dzieła” m.in Tomasza Grossa na temat udziale Polaków w Holokauście są dla nich często punktem odniesienia i nie widzą oni przeszkód, aby sprawców pogromu Żydów określać właśnie w ten sposób.
Jutro 11 lipca licze ze bedzie Pan taka samo pisał o jutrzejszej rocznicy upamietniajacej Ludobójstwo na Polkach przez ukraincow.
— Kamil Kozłowski (@KozlowskiKamil9) July 10, 2021
Claus Schenk von Stauffenberg - hitlerowiec, czy Niemiec?
Stauffenberg, jako wysoki rangą wojskowy wspomagał oddziały SS w mordowaniu tysięcy członków polskich elit już w 1939 r. Dywizja Stauffenberga była zamieszana w spalenie żywcem w stodole 70 Polaków i Żydów, jego podwładni byli w Radomiu, gdy Niemcy urządzili pogrom, by „świętować" Jom Kippur. On sam z zadowoleniem przyjął czystki etniczne i kolonizację niemiecką. Brał udział w masowym aresztowaniu cywilów nieobjętych mobilizacją. Ten proceder objął co najmniej 200 tys. mężczyzn, Polaków i Żydów. 30 tys. Polaków i Żydów zostało bezprawnie zabitych.
Nie z tego jest jednak znany pułk. Stauffenberg, lecz z dokonania nieudanego zamachu na życie Adolfa Hitlera. Próba polegała na osobistym podłożeniu bomby w sali narad sytuacyjnych w kwaterze Fuhrera Wilczy Szaniec koło Rastenburga. Ze względu na nieprzewidziane przez spiskowców okoliczności Hitler przeżył wybuch. Pułkownik Claus Schenk von Stauffenberg jest we współczesnych Niemczech symbolem niemieckiego konserwatywnego ruchu oporu przeciwko narodowemu socjalizmowi w okresie II wojny światowej. Czy właściwym byłoby w takim razie nazwanie go hitlerowcą?