Ze 120-osobowej załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci przy ulicy Przemysłowej w Łodzi ukarano tylko trzech zbrodniarzy. Nie ukarano komendanta, nie ukarano jego zastępców - powiedział PAP w Berlinie dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – Ofiar Totalitaryzmu, Ireneusz Piotr Maj, podczas otwarcia wystawy, w ramach której prezentowane są listy dzieci z czasów wojny.
W Berlinie otwarto dwie wystawy prezentujące listy polskich dzieci z niemieckiego obozu koncentracyjnego w Łodzi (1942-1945) i listy dzieci ukraińskich z czasu trwającej obecnie wojny: "Dwie wojny – jedno cierpienie" (na placu Waszyngtona przed Dworcem Głównym) oraz "Oby moje +Kocham Cię+ nie dotarło za późno" (w Instytucie Polskim). Ekspozycje przygotowało Muzeum Dzieci Polskich – Ofiar Totalitaryzmu.
"Miejsce pokazania tej wystawy i mówienie o tym w Berlinie jest nieprzypadkowe i uważam, że bardzo dobrze, że udało nam się wspólnie tę wystawę tutaj pokazać" - powiedział PAP Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak podczas wydarzenia w Instytucie Polskim. "Powinniśmy w sposób intensywny docierać do odbiorcy niemieckiego z tymi informacjami, z tą wiedzą". Ponieważ jest "niestety nadal duży deficyt wśród Niemców, jeżeli chodzi o wiedzę na temat okupacji niemieckiej w Polsce i ludzkiego nieszczęścia, które przez niemiecką okupację zostało wyrządzone".
Szef Muzeum Dzieci Polskich: ze 120-osobowej załogi niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci w Łodzi ukarano tylko trzech zbrodniarzy#PAPInformacjehttps://t.co/3Q6c0dvkyl
— PAP (@PAPinformacje) October 3, 2023
W Niemczech "polska historia musi być obecna. Nie tylko dlatego, że mamy słuszne roszczenia odszkodowawcze wobec Republiki Federalnej Niemiec, ale to Niemcy byli bardzo obecni w polskiej historii, w związku z tym musimy im to przypominać" - powiedział PAP obecny na wernisażu ambasador RP w Berlinie Dariusz Pawłoś.
"Ta wystawa robi szczególne wrażenie, ponieważ jest to zderzenie wojny, która dzieje się na naszych oczach, w czasie której cierpią najbardziej dzieci, i wojny, która była 80 lat temu w Polsce i kiedy również najbardziej cierpiały dzieci". Ambasador upomniał się "o pamięć o dzieciach polskich, które w czasie II wojny światowej były wysiedlane, deportowane do obozów koncentracyjnych, do takiego obozu, jak obóz koncentracyjny dla dzieci w Łodzi - mało znana kategoria niemieckich hitlerowskich obozów. Nie możemy obok takich faktów, nieznanych praktycznie w ogóle w Niemczech, przechodzić do porządku dziennego, pomijać je. Bo to jest część naszej wspólnej, bolesnej historii, która woła o pamięć, ale również woła o rozliczenie".
"Bardzo nam zależy na tym, żeby historię obozu przy ulicy Przemysłowej", także obecnie w kontekście "losów dzieci ukraińskich, odkrywać na nowo, ale też umiędzynarodowić ją" - stwierdził w rozmowie z PAP w Instytucie Polskim w Berlinie dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – Ofiar Totalitaryzmu, Ireneusz Piotr Maj. "Nie chcemy się ograniczać wyłącznie do odbiorcy polskiego, ale zależy nam na tym, aby docierać też do młodych ludzi w Niemczech. Do wszystkich, którzy chcieliby się na chwilę zatrzymać przy tych wystawach i zapoznać się z podstawowymi faktami, wyciągnąć konkretne refleksje".
Dramatyczne historie najmłodszych ofiar wojen - zdjęcia i listy dzieci - można zobaczyć na zorganizowanej przez nasze muzeum wystawie w Instytucie Polskim w Berlinie: „Oby moje «Kocham Cię» nie dotarło za późno”. Listy dzieci z czasu wojny”.@RPDPawlak @kultura_gov_pl #GrupaPGE pic.twitter.com/5TYflVebWC
— Muzeum Dzieci Polskich - ofiar totalitaryzmu (@muzeumdp) October 2, 2023
W kontekście trwającej na Ukrainie wojny dyrektor muzeum wskazał, że "trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co się stało po II wojnie światowej", podkreślając konieczność rozliczeń zbrodniarzy wojennych. "Ja pokazuję to przez pryzmat obozu na Przemysłowej: ze 120-osobowej załogi tylko trzech zbrodniarzy ukarano. Nie ukarano komendanta, nie ukarano jego zastępców. Oni po wojnie żyli w bardzo dobrych warunkach, a byli więźniowie obozu, którzy przeżyli, byli straumatyzowani i do dzisiaj noszą piętno obozu. Często nie otrzymali żadnego wsparcia, byli zostawieni sami sobie".
Zdaniem Ireneusza Piotra Maja "tak naprawdę Muzeum powinno było powstać o wiele wcześniej, a my w tym momencie ratujemy to, co można jeszcze uratować, skrawki wspomnień, relacji, historii. Traktujemy to jako swoiste ślady pamięci, które trzeba zachować i przekazać następnym pokoleniom".
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
CBA zatrzymała byłego reprezentanta Polski w piłce nożnej Tomasza K.
X Dzień Patrioty w Krakowie! 8 grudnia dowiemy się, kto w tym roku dostanie nagrodę Kazimierza Odnowiciela
Miller przestrzega: kandydat PiS może wygrać wybory prezydenckie. "To byłby dla mnie dramat", mówi były aparatczyk PZPR
W Polsce rodzi się coraz więcej dzieci bez polskiego obywatelstwa