Mam żal do mojego Kościoła. Obawiam się, że będzie w tym wszystkim wielkim przegranym. Bo przecież "Gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w moje imię, ja jestem pośród nich" [Mt. 18, 20]. Czy zatem przy obecności Chrystusa może nam coś grozić? - pyta profesor Aleksander Nalaskowski.
A poza tym "[Jezus] Następnie plunął na ziemię, zrobił błoto i wysmarował nim oczy niewidomego. A ten przejrzał i chwalił Boga." [J 9] Jezus czyni czystym nieczyste i wyjątkowym pospolite. Zatem czy nie ma władzy nad chorobami, plagami i epidemiami? Czy nie warto się z nim potykać, w jego domu, aby z nami dokonał cudu przenicowania zła na dobro? Wystarczy go poprosić. Sacrum Eucharystii i Uwielbienia przegrało z profanum zakazu zgromadzeń. Teraz to Sanepid decyduje czy spotkamy Jezusa, czy nie?
Jak skwapliwie i masowo przestaliśmy wierzyć, że "Gdzie dwóch lub trzech...". Czy wobec tego naprawdę wierzymy w Zmartwychwstanie, Paruzję, Sąd Ostateczny? Jeśli jednocześnie czmychamy z kościołów, bo się boimy. Tak sobie myślę, że to zatrzymanie, pustka miast i cisza, to kogut, którego nie umiemy usłyszeć. Boimy się. I niemal nic nam nie zostało z nauki JP2 "Nie lękajcie się. Otwórzcie drzwi Chrystusowi". To trudniejsze niż stawianie pomników, drukowanie kalendarzy i nadawanie imienia. Boimy się jak cholera, a kościoły tak naprawdę z hukiem zatrzaśnięto. Kapłani odprawiając msze do pustych ław, też się boją tak, jakby nie słyszeli o bł. Wicku Frelichowskim, bo on w Dachau nie był kapłanem na przyszłość”, był kapłanem na „teraz”. I teraz kapłani też są „na teraz”! A nie na wtedy gdy zaraza ustanie.
Małżonka oglądała kolejną transmisję jakiejś Mszy św. i gdy pokazano pusty kościół powiedziała "tak się spełnia marzenie ateistów". Do kościołów już chyba ludzie nie powrócą. Zostaną przy telewizorach. Ta dzisiejsza cisza, bezruch brak ufności mogą urodzić tylko nihilizm i apatię-silne atrybuty braku wiary. I co, „Jezu ufam Tobie” też już nieaktualne?