Według amerykańskich komentatorów największą różnicą między prezydenturą Trumpa a Joe Bidena będzie zmiana kursu w stosunku do aborcji. Obawiają się, że nowa administracja w USA postawi na promocję aborcji.
Według zwolenników pro-life polityka Bidena w kwestii usuwania ciąży może być zagrożeniem dla świata.
- Kończąca się prezydentura była najbardziej pro-life od wielu lat. W ONZ znalazło to wyraźne odzwierciedlenie w języku dokumentów, które unikały sformułowań proaborcyjnych, Trump za każdym razem walczył o usunięcie takich określeń. Teraz to się zmieni. Administracja Bidena wprowadzi język wspierający aborcję do każdego dokumentu, tak jak to robił gabinet Obamy - stwierdziła Elyssa Koren, amerykańska działaczka na rzecz obrony wolności obywatelskich.
Zmiana władzy w Stanach Zjednoczonych może osłabić znaczenie działań pro-life w krajach rozwijających się, które są uzależnione od zachodnich darczyńców.
- Amerykańska pomoc będzie odtąd silnie uwarunkowana żądaniami liberalizacji aborcji - uważa działaczka Koren.
W przypadku prezydenta Donalda Trumpa jedną z jego pierwszych decyzji było zablokowanie finansowania usług aborcyjnych za granicą.
- Biden odwróci tę politykę zaraz po objęciu prezydentury. Będzie najbardziej proaborcyjnym przywódcą w całej ONZ, będzie bardziej radykalny niż kiedykolwiek był Obama – przewiduje Elyssa Koren.
Nad programem związanym z promowaniem aborcji pracuje od lat najbardziej agresywna organizacja proaborcyjna na świecie Planned Parenthood. Razem z 90 organizacjami opracowuje plan działania na rzecz jak najszerszego dostępu do aborcji na całym świecie.
- Nie ma lepszego czasu na bycie radykalnym katolikiem. To sam Bóg wezwał nas do życia w takich czasach – podsumowuje Koren.
Wielu komentatorów ma nadzieję, że uda się zachować jak najwięcej osiągnięć z czasów popierania pro-life przez prezydenta USA Donalda Trumpa.
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
Sąd pogrążył Bodnara: zatrzymanie posła Romanowskiego było nielegalne. Parlamentarzysta zażąda 200 tys. zł