Mateusza Kijowskiego w nowym roku mogą czekać kolejne problemy tym razem związane z nowelizacją prawa alimentacyjnego, która ma wejść w życie w tym roku. Jedną z sankcji przewidzianych za niepłacenie alimentów może być dozór policyjny, a nawet więzienie.
Kijowski od dłuższego czasu nie płaci pełnej zasądzonej kwoty alimentów na trójkę swoich dzieci z poprzedniego małżeństwa.
W grudniu 2015 roku Super Express ujawnił, że lider KOD Mateusz Kijowski ma w sumie do spłaty aż 100 tys. zł zaległości w alimentach. W tym czasie Kijowski tłumaczył się tym, że płaci ile może i na więcej po prostu go nie stać!
– Moje dzieci są w dużej mierze dorosłe i same zarabiają na siebie. Nie mam sobie wiele do zarzucenia w tej sprawie - mówił Kijowski.
Płacę tyle, ile mogę
Super Express dotarł do informacji, z których wynika, że obecnie z konta należącego do firmy jego i jego żony Kijowski przelewa 1210,60 zł miesięcznie na alimenty. Dzieje się tak od kilkunastu miesięcy. Zachowania Kijowskiego nie zmieniło nawet ujawnienie informacji o pieniądzach, jakie otrzymywał od KOD.
– Sprawę alimentów komentowałem już wielokrotnie. Istotnie płacę 1210,60 zł z wynagrodzenia na poziomie 2500 zł brutto. Płacę tyle, ile mogę - powiedział w rozmowie z Super Expressem Mateusz Kijowski.Kolejne kłopoty Kijowskiego?
W grudniu rząd przyjął ustawę uderzającą w osoby zalegające z alimentami na dzieci. Zgodnie z nowymi przepisami dłużnik będzie mógł trafić do więzienia na rok. Inną formą sankcji ma być dozór elektroniczny.
– Kary dotyczą osób, które, mimo iż obiektywnie żyją na dobrym poziomie, to uciekają od zobowiązań, które na nich ciążą - tłumaczy nowe przepisy Minister Sprawiedliwości Ziobro.
– Sprawca, który uchyla się od alimentów, będzie podlegał odpowiedzialności, jeżeli łączna wysokość powstałych z tego tytułu zaległości stanowi równowartość co najmniej trzech świadczeń okresowych albo jeżeli opóźnienie zaległego świadczenia innego niż okresowe wynosi co najmniej trzy miesiące. Wystarczy więc, że przy alimentach 700 zł miesięcznie na dziecko dług narośnie do kwoty 2100 zł, i jest co do zasady nieważne, że sprawca płacił 400 zł miesięcznie - powiedział w rozmowie z Super Expressem wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł.