Zatrucie Odry to atak terrorystyczny? „Prawda wkrótce wyjdzie na jaw”
Sytuacja wokół drugiej pod względem wielkości rzeki w Polsce - Odry nie jest jeszcze wyjaśniona. Mimo obalenia tezy, że śnięcie ryb było spowodowane obecnością rtęci, sprawa pozostaje pewnego rodzaju zagadką, a odpowiedź na pytanie "co się stało?" jeszcze nie padła. Przypuszczenia są równe, ale nie można wykluczyć, iż nie doszło do ataku terrorystycznego. O tym miedzy innymi rozmawiała ze swoimi gośćmi: Markiem Suskim (poseł PiS), Arturem Łąckim (poseł PO), Przemysławem Koperskim (poseł Nowej Lewicy) oraz Piotrem Pyzikiem (wiceministrem aktywów państwowych, PiS) rozmawiała redaktor Katarzyna Gójska.
"Rzeczywiście w pierwszym momencie pojawiły się doniesienia o rtęci i źródłem tej informacji miały być Niemcy. Nie wiemy na ile to miała być prawda, a na ile miał być to fake news. To oczywiście chętnie podchwycili polityki opozycji - m.in. pani marszałek Polak, która ma u siebie problemy z seksaferą. Donald Tusk zawsze powiela to, co mówi strona niemiecka, a ponadto próbuje przykryć afery PO - chociażby te z lubuskiego. Przypominam sobie, że jak Trzaskowski wylał ścieki do Wisły, to nie było to aż tak roztrząsane, a wręcz mówiono, że jest to korzystne dla flory" - przypomniał Suski.
Redaktor Gójska zapytała, czy jako państwo jesteśmy przygotowani na przeciwdziałanie atakom terrorystycznym, zwracając uwagę na wojnę, która toczy się za naszą wschodnią granicą.
"Tak, polskie służby w tej chwili pracują na pełnych obrotach, przeciwdziałając, wykrywając liczne zagrożenia. Wiele osób było podejrzewanych o działalność terrorystyczną. Po tej wojnie hybrydowej na granicy z Białorusią były wzmożone prace służb. Nie mogę mówić o szczegółach, bo są one objęte tajemnicy. Niemniej jednak służby wykryły i zneutralizowały kilka zagrożeń. Wydaje się, że jesteśmy bezpieczni, ale szaleniec Putin jest nieobliczalny, dlatego tego nigdy nie można być w pełni pewnym" - mówił dalej.
Prowadząca program zwróciła również uwagę na wczorajszy komunikat marszałek Polak. Do posła PO zwróciła się z pytaniem, czy takie tezy, jakie głosiła (rzekomo w oparciu o komunikat ze strony niemieckiej) nie były zbyt przedwczesnymi działaniami.
"My nic nie wiemy na temat tego, co stało się w Odrze. Dlatego, że nic nie wiemy, a stało się to już 26 lipca, bo wtedy wędkarze zaczęli zauważać, że coś jest nie tak, wysnuwane są różne teorie. Ja tam byłem, widziałem te ławice padniętych ryb. To jest masakra. Ktoś spuścił do rzeki chemikalia. Jedna z największych rzek w Europie jest martwa. A skoro państwo przez taki okres czasu nie wszczęło podjęcia żadnych procedur, to nie dziwmy się, że ludzie różne rzeczy opowiadają" - ocenił Łącki.
"Ale my nie mówimy o 'jakichś ludziach', tylko o polityk, która kieruje samorządem wojewódzkim. Powiedziała jasno - dostała komunikat ze strony niemieckiej" - wtrąciła red. Gójska.
"Jestem pewien tego, że pani marszałek była tam i wyglądała jak to wygląda" - dodał reprezentant PO.
Jak wspomniała prowadząca - "wczoraj w nocy minister Moskwa poinformowała o tym, ze badania śniętych ryb nie wykazały obecności metali ciężkich, również Niemcy to potwierdzają".
"To już nie jest tylko tragedia ekologiczna, a również ekonomiczna. Państwo bada ryby tyle czasu i nie może zbadać" - stwierdził polityk PO.
Poseł Nowej Lewicy przyznał, że "Odrą płynie śmierć".
"Mamy jedną z największych katastrofę ekologiczną. Chciałbym zwrócić uwagę na bierność służb. Ta sytuacja nie rozpoczęła się 26 lipca. Pierwsze sygnały skierowano do wojewódzkiego inspektoratu ochrony środowiska w Katowicach 1 lipca. Zostały pobrane próby, ale dopiero 18 lipca. 26 lipca nastąpiła już druga fala. Państwo polskie nie działa od miesiąca, a nie działa od 1,5 miesiąca. Jeżeli do tej pory nie wiemy, co tam się tak naprawdę dzieje, to świadczy o tym, że nasze państwo nie działa" - ocenił Koperski.
Katarzyna Gójska poprosiła Piotra Pyzika o wypowiedź, zaznaczając, że od opozycji pada wiele zarzutów wobec rządzących. Jednym z nich jest rzekome niezaprezentowanie wyników badań.
"Mogę tu powiedzieć tylko jedno, to jest pytanie do ministerstwa klimatu i służb mu podległych. Myślę, że kwestia publikacji to kwestia logistyczna. Tylko i wyłącznie. Troska o środowisko naturalne w dobie zmiany klimatu jest to niezwykle istotne. To, co się stało jest po prostu horendalne. Z informacji, które docierają do mnie wynika, że są to substancje, które mają jakieś właściwości utleniające. Jeśli chodzi o kwestie jakości działań powołanych do tego celu służb, całkowicie zgadzam się z tym, że trzeba te wszystkie ślady zbadać i sprawdzić, czy była tu kwestia opieszałości. Według mojej wiedzy - pierwsze sygnały były 26 lipca i wtedy też pobrano próbki do badań. Uważam, że sprawcę należy nie tylko ukarać, ale też sprawdzić, jak to zostało zadane. Wszystko po to, aby uchronić przed kolejnymi takimi działaniami. Jestem pewien, że prokuratura zabezpiecza i bada wszystkie ślady" - mówił wiceminister aktywów państwowych.
Redaktor zapytała, czy w tej chwili można już wykluczyć tezę, że zatrucie Odry mogło być działaniem celowym, agresywnym.
"Ograniczę się tylko do stwierdzenia, że wszystkie ewentualności są brane pod uwagę. Teoretycznie - działania terrorystyczne są możliwe. Po to są działania prokuratury, żeby zbadać wszystkie wątki. Mam nadzieję, że nie są to działania terrorystyczne" - odparł Pyzik.
"Z tego, co wiem badania, które robią inspektoraty ochrony środowiska, polegają na badaniu okolic tych zakładów, które leżą w pobliżu Odry. Jeśli to było zatrucie dedykowane jakiemuś przedsiębiorstwu, prawda wyjdzie na jaw. Czas odbudowy tego ekosystemu jest niewiadomy i z pewnością poniesiemy koszty tej odbudowy" - dodał.
Cała rozmowa w oknie poniżej. Polecamy: