"Wyborcza" na wojnie o modernizm… z Muzeum Powstania Warszawskiego

Artykuł
Boston9/CC

Niewinny felieton dziennikarza z Czerskiej na polu walki z Muzeum Powstania Warszawskiego o „nowy wspaniały świat” wolny od anachronicznej wizji narodu, historyzmu i postpamięci.

Kilka dni temu dziennikarz "Gazety Wyborczej" pokusił się o napisanie felietonu komentującego fakt, że Muzeum Powstania Warszawskiego cieszy się największą wśród placówek kultury popularnością na Facebooku, co pokazała uzyskana ilość „polubień” placówki na tym portalu. Nie chcąc robić reklamy zarówno autorowi tekstu i głoszonym przez niego poglądom, warto jednak przyjrzeć się jego słowom i zwrócić uwagę, jaki stosunek zarówno do muzeum, samego powstania, jak i edukacji historycznej prezentowany jest przez dziennikarza gazety, która corocznie 1 sierpnia wydaje śpiewniki z powstańczymi piosenkami.

Autor felietonu Roman Pawłowski nie może zrozumieć i przeboleć, dlaczego media przemilczały fakt, że „gdyby wziąć pod uwagę liczbę zwiedzających, pierwsze miejsce wśród warszawskich muzeów zajmuje bezapelacyjnie Centrum Nauki Kopernik”, które ku ogromnej uciesze Pawłowskiego odwiedza rocznie ponad milion osób, czyli dwa razy więcej niż Muzeum Powstania.

Porównując powyższe miejsca kultury, a raczej ich sympatyków autor tekstu stwierdza, że ich zestawienie doskonale obrazuje podstawowy spór, jaki dzieli dzisiaj polskie społeczeństwo i zdaje się drwić z sympatyków muzeum, twierdząc, że „jest w Polsce niemała grupa ludzi, którzy chcą czytać posty np. o 103. rocznicy urodzin Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszko albo posłuchać okupacyjnej wersji piosenki "Czerwone jabłuszko", bo takie treści dominują na profilu Muzeum”.

W opinii Pawłowskiego jest to spór pomiędzy „historyzmem a modernizmem, między postpamięcią a nowoczesnością, wiarą w przeszłość i wiarą w przyszłość”. Uważa, że idee dominujące w obu miejscach wykluczają się. Sam Pawłowski używając prymitywnych technik propagandowych celowo deprecjonuje działalność MPW, opisując jego zadania przy pomocy zdrobnień typu „dzieciaki kolorują książeczki z rysunkami sanitariuszek i małych powstańców, uczą się pomagać rannym w polowym szpitaliku, starsze przechodzą repliką kanału i oglądają kadłub bombowca”.

W Centrum Nauki Kopernik już nie występują „dzieciaki”. Tam są „dzieci”, które „eksperymentują w minilaboratoriach, poznając w praktyce zasady fizyki, matematyki, chemii, biologii”.

Ale Pawłowski idzie dalej: „W jednej instytucji nowoczesne technologie wykorzystane są do przekazywania anachronicznej wizji narodu, który aby zachować tożsamość, musi złożyć ofiarę z krwi, w drugiej technologia jest partnerem człowieka, służy do rozwoju cywilizacji i poszerzania wyobraźni”.

Kończąc, stwierdza, że „kiedy jedna placówka oswaja dzieci z wojną i gra na emocjach, druga tłumaczy złożony współczesny świat, uczy kreatywności i uruchamia rozum. Milion zwiedzających Centrum Nauki Kopernik jest dla mnie gwarancją, że szalony gest, jakim było Powstanie Warszawskie, nigdy się już nie powtórzy”.

Tłumy z całego świata każdego dnia odwiedzają instytucję, która powstała w 2004 roku w dawnym budynku Elektrowni Tramwajów Miejskich. Przychodzą, żeby zrozumieć o co i dlaczego walczyło pokolenie Powstańców Warszawy. Oddają hołd jego odwadze, umiłowaniu życia, drugiego człowieka i wychodzą ze świadomością, że w życiu ludzi i narodów jest coś ważniejszego niż przysłowiowa „micha”. I za to Muzeum Powstania Warszawskiego należą się podziękowania.

Na koniec pozostaje tylko przytoczyć słowa Piotra Semki, który stwierdził, „że gdyby Lech Kaczyński nie został prezydentem Warszawy to Muzeum nie powstałoby nigdy. Bo zawsze znalazłby się ktoś w rodzaju Romana Pawłowskiego, który uzasadniłby, że za pieniądze na muzeum można by zrobić tysiąc innych, bardziej potrzebnych rzeczy”.

Źródło: http://wyborcza.pl/, http://dorzeczy.pl/

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy