UE będzie debatować nt. finansowania barier na granicy. „To wspólna granica zewnętrzna całej Unii Europejskiej”
Komisja Europejska i Rada Europejska nie są zgodne co do tego, czy UE powinna finansować budowę barier na granicy polsko-białoruskiej. Szefowa KE Ursula von der Leyen mówi, że nie ma takiej możliwości. Szef RE Charles Michel chce debaty – informują źródła unijne.
W obliczu eskalacji sytuacji na granicy polsko-białoruskiej kwestia ta jednak wraca w dyskusjach unijnych decydentów w Brukseli i stolicach państw UE. Michel ma świadomość, że wiele krajów popiera przeznaczanie unijnych środków na budowę kosztownej, solidnej zapory na granicach. W październiku, w liście wysłanym do KE dwanaście wezwało do tego Unię Europejską. Pod listem podpisały się: Austria, Bułgaria, Cypr, Czechy, Dania, Estonia, Grecja, Węgry, Litwa, Łotwa, Polska i Słowacja.
„Dlaczego Polska czy państwa bałtyckie miałaby samodzielnie finansować budowę takich barier fizycznych. To w końcu wspólna granica zewnętrzna całej Unii Europejskiej” – powiedział PAP jeden z dyplomatów.
Nieoficjalnie wiadomo, że Michel chce debaty na ten temat wśród przywódców unijnych, co nie podoba się Komisji.
Taka debata potencjalnie mogłaby odbyć się na grudniowym szczycie UE, jednak w związku z eskalacją sytuacji na granicy zewnętrznej UE pojawiła się też propozycja zorganizowania wcześniej specjalnego szczytu UE.
„Jeśli to, co się dzieje przy granicy z Polską, nie jest poważanym wyzwaniem dla Unii Europejskiej, które wymaga szybkiej dyskusji na szczycie unijnym, to w takim razie, co nim jest” – powiedział PAP jeden z dyplomatów.
Taki szczyt mógłby odbyć się w drugiej połowie listopada. Gabinet Michela sonduje szanse na zorganizowanie specjalnego posiedzenia Rady Europejskiej.
Choć Niemcy nie podpisały się pod listem 12 krajów, to w tej kwestii mogą być sojusznikiem Michela. Minister spraw wewnętrznych tego kraju Horst Seehofer we wtorek w wywiadzie dla dziennika „Bild” zaapelował do Unii Europejskiej o „podjęcie działa”, by powstrzymać napływ migrantów z terytorium Białorusi na granicę polsko-białoruską. Seehofer poparł również budowę trwałej zapory na granicy z Białorusią.
„Polska, czy Niemcy nie mogą stawiać czoła tej sytuacji zupełnie same. Powinniśmy pomóc rządowi polskiemu w zabezpieczeniu zewnętrznej granicy. To powinno być zadanie Komisji Europejskiej. Apeluję o podjęcie działań. UE powinna stworzyć wspólny front” - powiedział Seehofer w wywiadzie.
Sojusznikiem krajów, które chcą unijnego finansowania ochrony granic, może być też Parlament Europejski. Niedawno lider największej frakcji politycznej w tej instytucji, Europejskiej Partii Ludowej, Manfred Weber poparł wykorzystanie na ten cel unijnych środków. „EPL w Parlamencie Europejskim bardzo trudno jest zrozumieć, dlaczego UE nie może sfinansować fizycznego ogrodzenia na granicy z Białorusią” – powiedział.
„W tym wszystkim nie chodzi nawet o pieniądze, ale o zasadę. O to, czy to jest nasza wspólna, unijna granica zewnętrzna i czy ma być ona chroniona wspólnie” – powiedział w rozmowie z PAP jeden z wysokich unijnych dyplomatów.
Pieniądze to jednak nie jedyny problem, z którym ma do czynienia Bruksela. Unijni przywódcy i dyplomaci chcą zapytać Komisję i Europejską Służbę Działań Zewnętrznych (na której czele stoi szef unijnej dyplomacji Josep Borrell) o to, jakie są efekty ich działań w kontaktach ze stolicami państw, z których pochodzą migranci.
Na początku kryzysu przy wschodniej granicy UE Borrell był w Iraku, gdzie m.in. prowadził rozmowy w sprawie walki z przemytem migrantów. Komisja jednak we wtorek poinformowała, że w związku z kryzysem przy granicy polsko-białoruskiej ma na swoim celowniku aż 20 krajów świata, z których mogą pochodzić migranci oraz które mogą być potencjalnym szlakiem przerzutu ludzi. To rodzi pytania, jakie efekty odniosła w rozmowie z tym krajami.
„Unijne instytucje są aktywne wokalnie, ale gorzej to wygląda w praktyce. Przychodzi czas na to, by zapytać je, jakie są efekty ich pracy” – mówi jeden z dyplomatów. Ten temat może pojawić się na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych w przyszły poniedziałek.
Von der Leyen, chcąc ratować sytuację podjęła decyzję o wysłaniu z misją do krajów pochodzenia migrantów wiceszefa KE Margaritisa Schinasa. Szczegóły jego podróży, podczas której ma przekonać przewodów państw arabskich do zniechęcania swych obywateli do podróży na Białoruś i prób przekraczania granicy UE, są jednak jeszcze nieznane.
Schinas co prawda zajmuje się w KE polityką migracyjną, jednak dotychczas za kontakty ze stolicami ws. przemytu migrantów odpowiadał Borrell. W Brukseli nie jest tajemnicą, że relacje Komisji i Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych nie są najlepsze.
Wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josep Borrell od poniedziałku nie wypowiedział się na temat sytuacji na granicy.