Jak poinformował onet.pl, z południowego Libanu wystrzelone zostały rakiety w kierunku Izraela. Parę dni wcześniej Izrael przeprowadził atak na Bejrut, koncentrując się nad dzielnicą będącą bastionem Hezbollahu.
Odwetowy atak z Libanu nie był dla Izraela zaskoczeniem. Oczekiwano go od czasu ostrzału stolicy Libanu. Izrael jest chroniony od ataku z powietrza przez system tzw. Żelaznej Kopuły, która przechwyciła już kilkaset z wystrzelonych z południowego Libanu rakiet.
Jak przypominają media, sytuacji na Bliskim Wschodzie z niepokojem przygląda się m.in. USA. Prezydent Biden miał zasugerować podczas rozmowy telefonicznej z Benjaminem Netanjahu, że Stany Zjednoczone będą wspierać Izrael w odparciu ewentualnej reakcji Iranu i jego sojuszników na ostatnie ataki, ale jednocześnie zastrzegł, że oczekuje od władz w Jerozolimie natychmiastowego skupienia się na zawieszeniu broni w Strefie Gazy.
Biden i jego doradcy, jak podkreśla agencja Axios, mają być "głęboko sfrustrowani" postawą Netanjahu. Izraelski premier podczas spotkania w Białym Domu wydawał się zrozumieć apel Bidena dotyczący skupienia się na rozejmie. Jednak mniej niż tydzień później Izrael przeprowadził nalot na Bejrut, w wyniku którego zginął wojskowy lider Hezbollahu Fuad Szukr.