Co najmniej 34 osoby zginęły, a ponad 50 zostało rannych w wybuchu samochodu pułapki w zachodniej prowincji Syrii, Hamie - podała syryjska agencja SANA, według której odpowiedzialność za atak ponoszą rebelianci walczący z reżimem Baszara el-Asada.
Eksplozja nastąpiła w miejscowości Hurra, kontrolowanej przez siły reżimowe.
Opozycyjne Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka poinformowało, że w zamachu zginęło 37 ludzi, w tym cywile i członkowie służb bezpieczeństwa. Działacze uprzedzili, że bilans ofiar może wzrosnąć, ponieważ wielu rannych jest w bardzo ciężkim stanie.
Według Obserwatorium w nocy z czwartku na piątek w prowincji Hama toczyły się walki między wojskami rządowymi a islamistycznymi ugrupowaniami. Syryjska armia zbombardowała też kilka celów.
Koalicja sunnickich ugrupowań zbrojnych, Front Islamski, na Twitterze przyznała się do zorganizowania ataku. Przekazano, że ładunek wybuchowy umieszczony w samochodzie został zdetonowany zdalnie; celem były milicje lojalne wobec prezydenta Asada.
Według opozycji w konflikcie trwającym w Syrii ponad trzy lata zginęło co najmniej 160 tys. ludzi. Prawie jedna trzecia ofiar to cywile. Konflikt rozpoczął się w marcu 2011 roku od pokojowych protestów przeciwko Asadowi i przerodził się w wojnę domową. Wśród rebeliantów coraz większą rolę odgrywają dżihadyści, pogłębiają się też wewnętrzne podziały.
Rywalizacja między ugrupowaniami walczącymi z Asadem sięga ubiegłego roku, kiedy to przywódca Al-Kaidy Ajman al-Zawahiri oskarżył wpływowe dżihadystyczne ugrupowanie Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL) o stosowanie przemocy wobec ludności cywilnej i innych antyasadowskich rebeliantów.