Szef laickiej partii Wezwanie Tunezji (Nida Tunis) i weteran polityczny Bedżi Kaid Essebsi ogłosił swe zwycięstwo w drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbyła się w niedzielę. Obóz obecnego prezydenta Monsifa Marzukiego zaprzecza tym informacjom.
Oficjalnych wyników drugiej tury należy spodziewać się w ciągu 48 godzin, a wyników sondaży powyborczych – jeszcze w niedzielę wieczorem. Komisja wyborcza ma czas do 24 grudnia, żeby ogłosić nazwisko zwycięzcy wyborów, który przez pięć lat będzie sprawował najwyższą władzę w państwie. – Nasze dane wskazują na zwycięstwo Bedżiego Kaida Essebsiego – powiedział dziennikarzom i zwolennikom byłego premiera szef jego kampanii Mohsen Marzuk.
W państwowej telewizji Essebsi, którego laickie ugrupowanie zwyciężyło w październikowych wyborach parlamentarnych, podziękował obywatelom. – Czekając na ostateczne wyniki możemy powiedzieć, że kampania wyborcza się skończyła i że wszystko, co się podczas niej wydarzyło, należy już do przeszłości – powiedział.
– Bliska i daleka przyszłość wymaga od nas, byśmy razem pracowali na rzecz Tunezji – mówił, zwracając się do swego rywala Marzukiego.
Z kolei szef kampanii Marzukiego Adnene Mancer zaprzeczył informacjom o zwycięstwie Essebsiego, uznając je za bezpodstawne. Oświadczył, że chodzi o niewielką, "kilkutysięczną" różnicę głosów.
Mancer oskarżył też obóz Essebsiego o "setki nieprawidłowości".
Agencja AP pisze, że w niedzielę frekwencja była najpewniej o wiele niższa niż podczas poprzednich wyborów. Dwie godziny przed zamknięciem lokali wyborczych wynosiła ok. 47 proc., podczas gdy podczas poprzednich głosowań oscylowała ona wokół 70 proc.
Niedzielne wybory były starciem dwóch epok i dwóch wizji kraju. 88-letni Essebsi to były premier i przewodniczący parlamentu, który karierę polityczną robił przed zmianami zapoczątkowanymi wydarzeniami arabskiej wiosny 2011 roku. W swym programie wyborczym zapowiadał umocnienie państwa osłabionego przemianami politycznymi. Uzyskał głosy przede wszystkim osób tęskniących za przedrewolucyjną epoką.
Z kolei Marzuki reprezentuje rewolucję, która w 2011 roku obaliła reżim Zina el-Abidina Ben Alego. Zwolenników szukał wśród osób obawiających się powrotu rządów "rodziny", czyli układu opartego na pokrewieństwie i powiązaniach biznesowo-towarzyskich. Essebsi, chcąc zwyciężyć, musiał przekonać Tunezyjczyków, że powrotu do dyktatury nie będzie.
W pierwszej turze Essebsi zdobył ponad 39 proc. głosów, a Marzuki – ponad 33 proc.
Islamiści wygrali w Tunezji wybory w 2011 roku, po rewolucji arabskiej wiosny; nie sprostali jednak wyzwaniu stabilizacji państwa. W październikowych wyborach zajęli drugą pozycję.
Były to pierwsze w Tunezji wolne wybory prezydenckie od rewolty w 2011 roku. Misja obserwacyjna UE ogłosiła, że pierwsza tura była "pluralistyczna i transparentna".
Do głosowania uprawnionych było 5,3 mln ludzi na 10,5 mln mieszkańców Tunezji.