Geert Wilders, hoenderski politiek i członek tamtejszej Izby Reprezentantów wypowiedział się w parlamencie na temat obecnej sytuacji w jego kraju. Skrytykował władze za zbyt łaskawe podejście do Islamistów oraz otwarcie granic i politykę zagraniczną. Oto fragmenty jego przemówienia:
Pani Przewodnicząca, tracimy nasz kraj. Utracimy go na dobre, jeśli w porę się nie obudzimy. Otwarcie granic i rezygnacja z obrony tożsamości naszego narodu sprawiły, że Holandia jest chora. Śmiertelnie chora. Zagrożenie terrorem jest większe niż kiedykolwiek w przeszłości.
Holandia nie jest już bezpiecznym krajemPrzyjęliśmy tysiące ludzi nie mówiąc im, że to nasz kraj. Teraz płacimy za to wysoką cenę. Wielu ludzi oprócz tureckich i marokańskich paszportów posiada również paszport holenderski. Niektórzy z nich nie zachowują się jak Holendrzy. Widzimy to na co dzień. Nie szanują naszego kraju. Śmieją się z naszych wartości, z naszej tożsamości, z tego, kim jesteśmy. Zachowują się jak władcy, przestępcy, beneficjenci. Doprowadzają nas do szału. Podważają autorytet władz. Tańczą na samochodach policyjnych. Obrażają nas. Patrzą na nas z góry. Plują na nas. Ignorują wszystko dookoła.
To jest nasz kraj! Odzyskamy goMają paszporty takie jak my, ale nie są tacy jak my. Nie są Holendrami. Kieruję więc do nich, Pani Przewodnicząca, następujący apel: „Jeżeli nie chcecie się właściwie zachowywać, jeżeli chcecie nas terroryzować, jeśli chcecie zmienić nasz kraj w Małą Turcję lub Małe Maroko, nie uda wam się to, ponieważ to jest nasz kraj! Kraj, w którym jesteśmy tolerancyjni, ale nie w stosunku do tych, którzy chcą nas zniszczyć; w którym szanujemy wszystkich, poza tymi, którzy używają przemocy i terroryzują nas. Holandia to my!
Przez ostatnie dwanaście lat, w trakcie tego typu spotkań i praktyczne w każdej debacie poza parlamentem i na całym świecie powtarzałem, że mamy poważny problem. Ten problem nazywa się „islam”. Islam za sprawą masowej imigracji dotarł do naszych bram. Zachodnie rządy ostatnich dekad były dla niego tylko dodatkiem. Wszystko z powodu odpychającej ideologii otwartych granic.
Albo my zrobimy coś z Islamem, albo oni zrobią coś z namiPojutrze, gdy moi koledzy będą odpoczywać w łóżkach po dzisiejszej debacie, ja pojawię się w sądzie w Amsterdamie. Połowa Europy płonie. Nasz premier krzyczy „precz” do Turków, europejscy przywódcy, tacy jak premier Słowacji, Robert Fico – obok którego nasz premier, Mark Rutte, zajmuje miejsce w trakcie Szczytu Strefy Euro – otwarcie mówią o tym, że nie chcą muzułmanów w swoim kraju. Tymczasem ja muszę odpowiadać przed sądem karnym za mówienie tego, z czym zgadzają się i co myślą miliony ludzi. Wszystko to ma miejsce w czasie, gdy zagrożenie terrorem w Holandii jest najwyższe w historii. Podczas gdy około 80 % „holenderskich” bojówkarzy w Syrii to Marokańczycy, osoba wybrana przez społeczeństwo ścigana jest za swoje wypowiedzi. Świat stanął na głowie.
Islam puka do naszych drzwi i chce tu dominować. Islam oznacza podporządkowanie. [Islamiści] na Bliskim Wschodzie pokazali, że odetną głowę każdemu, kto postępuje wbrew ich oczekiwaniom. Właśnie tych islamistów wpuszczacie do kraju. I Pan [lider CU, G-J. Segers] ma czelność mnie pouczać? Dbam o dobro chrześcijan bardziej niż Unia Chrześcijańska. Za nami krwawe lato dżihadu. Jeżeli zapomnieliśmy już, do czego są zdolni wyznawcy Allaha i Mahometa i do czego prowadzi polityka otwartych granic, pozwolę sobie przytoczyć listę wydarzeń, które miały ostatnio miejsce. Uważam, że ich ofiary na to zasługują. I że parlament Holandii powinien o tym wiedzieć. Tego lata każdego tygodnia, niekiedy każdego dnia, czasem nawet dwa razy dziennie, dochodziło do aktów dżihadu w Europie i na Zachodzie