Większość ofiar ataku w Kongsbergu zginęła w swoich domach. Norweska policja nie ma złudzeń
Większość z pięciu osób, które przed tygodniem zabił w Kongsbergu w Norwegii 37-letni Duńczyk Espen Andersen Brathen, została zaatakowana w swoich domach - podała w czwartek norweska policja.
Na konferencji prasowej inspektor policji Per Thomas Omholt ujawnił kolejne szczegóły z toczącego się śledztwa.
- Napastnik po oddaniu strzałów z łuku w sklepie spożywczym Coop, gdy na miejsce przybyła policja, uciekł wyjściem awaryjnym. Następnie przy ulicy Hyttegata włamał się do kilku domów, w których zabił większość ofiar. Mężczyzna został ujęty na podwórzu jednego z budynków - przekazał Omholt.
Wcześniej policja podała, że ofiary napastnika - cztery kobiety i mężczyzna - zginęły od ciosów zadanych bronią białą.
Omholt podał, że do tej pory skontaktowano się z ok. 200 świadkami, z czego 90 formalnie przesłuchano, a 11 osób ma status poszkodowanych. "Rozmowy te jeszcze bardziej osłabiły hipotezę, że przyczyną ataku było nawrócenie na islam" - podkreślił.
Policjant dodał, że stan zdrowia przebywającego w areszcie szpitala psychiatrycznego Duńczyka pozwolił na jego dalsze przesłuchanie.
- Współpracuje i składa dość szczegółowe wyjaśnienia - opisał Omholt.
Biegli z zakresu psychiatrii mają orzec, czy sprawca był poczytalny w chwili popełnienia zbrodni.
Norweskie media pisały, powołując się na opinie sąsiadów, że Brathen był niestabilny psychicznie. Rodzicom groził śmiercią, miał sądowy zakaz zbliżania się do nich.
Według "VG" mężczyzna w 2017 roku opublikował w internecie film, w którym określił siebie jako muzułmanina oraz "posłańca". "Przychodzę z ostrzeżeniem" - mówi w nagraniu, zachęcając do przejścia na islam.
Napastnik był znany policji oraz służbom specjalnym PST, które oświadczyły, że "możemy mieć do czynienia z aktem terroru".
Do ataku w Kongsbergu pod Oslo, w którym zginęło pięć osób, a trzy zostały ranne, doszło 13 października. Napastnik strzelał z łuku do przypadkowych ludzi, a później posłużył się bronią białą.
W czwartek władze miasta zorganizowały w ratuszu spotkanie z mieszkańcami. W miejscach zbrodni wciąż palą się znicze i składane są kwiaty.