Jutra mija pięć lat od zamachów bombowych w Brukseli. Zginęły w nich – nie licząc zamachowców-samobójców – 32 osoby, w tym 61-letnia Polka. Proces pozostałych przy życiu terrorystów związanych z Państwem Islamskim rozpocznie się w 2022 r. Śledczy ustalili, że dwóch zamachowców zabiło przed właściwą akcją „dla wprawy” starszego mężczyznę.
Na początku grudnia 2020 r. rozpoczęły się przesłuchania sądowe 13 osób podejrzanych o udział w zamachach terrorystycznych w Brukseli sprzed pięciu lat. Posiedzenia trwały dwa tygodnie, odbywały się za zamkniętymi drzwiami, z zachowaniem najwyższych środków bezpieczeństwa, w byłej kwaterze głównej NATO w brukselskiej dzielnicy Evere.
We właściwym procesie, który rozpocznie się w 2022 r., na ławie oskarżonych zasiądzie 10 osób. Wcześniej sześciu terrorystów będzie sądzonych w osobnym procesie we Francji. Za zamachy w Paryżu z listopada 2015 r. i z Brukseli z 2016 r. odpowiada ta sama komórka Państwa Islamskiego.
Morderstwo „dla wprawy”
Wśród oskarżonych jest Marokańczyk Salah Abdeslam, który brał też udział w atakach w stolicy Francji. Został schwytany w Brukseli 18 marca 2016 r. Jego aresztowanie mogło skłonić innych członków grupy do przyspieszenia realizacji planów ataku. Cztery dni później zamachowcy-samobójcy zdetonowali materiały wybuchowe na lotnisku Zaventem w Brukseli i na stacji metra Maalbeek w godzinach porannego szczytu.
Inny oskarżony to Syryjczyk Osama Krayem. W trakcie przesłuchań zeznał, że dwaj z zamachowców samobójców – Marokańczycy Ibrahim i Khalid El-Bakraoui, byli odpowiedzialni za jeszcze jedną zbrodnię. W 2014 r. mieli zastrzelić w dzielnicy Jette w Brukseli przypadkowo wybraną ofiarę, „żeby sprawdzić, jak to jest”. Ich wybór padł na 76-letniego Paula-Andre Vanderperrena, który wracał wieczorem z kawiarni po obejrzeniu w telewizji meczu swojego ulubionego klubu piłkarskiego Anderlecht. Morderstwo nigdy formalnie nie zostało rozwikłane.
W porannych atakach w Brukseli śmierć poniosły 32 osoby, nie licząc trzech zamachowców samobójców. Rannych zostało 340 ludzi.
Turbo-dżihad
12 kwietnia 2016 r. belgijski parlament federalny przegłosował powołanie komisji śledczej do zbadania okoliczności ataków i ustalenia tych, którzy im nie zapobiegli. Okazało się, że był to „brak koordynacji między tajnymi służbami”, „wadliwa komunikacja” i „zbyt wiele procedur biurokratycznych”. Głównie członkowie komisji zajmowali się jednak odpieraniem zarzutów rozsierdzonej Francji, która miała Belgom za złe, że w brukselskiej dzielnicy Molenbeek pozwolili zagnieździć się terrorystom z pokolenia „turbo-dżihadu”.
Terminem tym, używanym m.in. w Niemczech określało się osoby z drugiego lub trzeciego pokolenia muzułmańskich imigrantów, którzy zdecydowali się wyjechać do Syrii i wstąpić w szeregi bojowników Państwa Islamskiego, bądź wspierać je w inny sposób. Odsetek obywateli Belgii, którzy pojechali na wojnę na Bliski Wschód był najwyższy ze wszystkich krajów UE. Według różnych szacunków było to od 440 do 500 osób. Na 11 mln wszystkich mieszkańców Belgii 500 tys. to muzułmanie.