W stolicy jest bardzo niebezpiecznie
Mieszkańców stolicy Haiti Port-au-Prince nadal codziennie, jak od wielu miesięcy, budzą serie z broni automatycznej i eksplozje granatów, a policja od nowa stacza krwawe walki i potyczki z uzbrojonymi po zęby gangami, które kontrolują niemal wszystkie drogi w przeszło dziesięciomilionowym kraju.
Nieliczne lokalne media, którym udaje się kontynuować działalność, m.in. Radio-Tele Metronone, informują o codziennej wielogodzinnej i trwającej od świtu wymianie ognia z broni automatycznej i moździerzy między policją a gangami w centrum stolicy. Bandy wycofując się podpalają domy dla utrudnienia pogoni. W sobotę o godzinie piątej rano duży oddział, złożony z byłych więźniów kryminalnych, zaatakował w stolicy bazę Stołecznej Brygady Interwencyjnej (BOID), znajdującą się w ufortyfikowanym Fort National. Policja zdołała atak odeprzeć i zmusiła bandytów do ucieczki. Wycofując się gangsterzy podpalali domy mieszkalne, aby utrudnić pościg i zamknąć drogę nadciągającym posiłkom policyjnym.
W ostatnich dniach duże grupy uzbrojonych po zęby kryminalistów szczególnie zaciekle atakują położoną na malowniczych wzgórzach stołeczną dzielnicę Petion-Ville, zwaną „dzielnicą malarzy”, która była dotąd względnie bezpieczna. Po ostatnim ataku na ulicach osiedla pozostały porzucone zwłoki ponad 30 jego mieszkańców. Wysłannik hiszpańskiej agencji EFE w swej sobotniej korespondencji ze stolicy Haiti pisze, że zwykły widok w Port-au-Prince to „porzucone na ulicach zwłoki pomordowanych mieszkańców, podczas gdy życie wokół toczy się w miarę normalnie: ludzie przechodzą obok ludzkich ciał, aż służby miejskie je uprzątną”.
Sytuacja w mieście pogorszyła się jeszcze bardziej odkąd po ataku uzbrojonych band na główne haitańskie więzienia ponad trzy tysiące ich pensjonariuszy wydostało się na wolność razem ze swymi hersztami.
Tymczasem, według najnowszego raportu ONZ-owskiego, aż pięć milionów Haitańczyków na 11 mln dotkniętych jest wskutek załamania się podstawowych struktur państwa kryzysem żywnościowym, jednym z najcięższych w dziejach państw karaibskich. Na domiar złego tylko w ciągu dwóch pierwszych tygodni marca tego roku 30 000 mieszkańców Port-au-Prince utraciło swoje domy: bandyci kontrolujący wiele dzielnic stolicy po prostu wyrzucili ich na ulicę.
Tymczasem Prezydencka Rada Przejściowa zebrała się w sobotę poza granicami kraju, aby przedyskutować sprawę powołania nowego premiera Haiti po tym, jak podał się 6 marca do dymisji dotychczasowy szef rządu Ariel Henry, który okazał się bezsilny wobec rozwoju wydarzeń w ojczyźnie.