W czasie zarazy głód Boga stał się odczuwalny! Zobacz co zrobili Włosi!
Wielki różaniec do Nieba - to jeden z wielu gestów Włochów w czasie wojny z zarazą, czyli koronawirusem. Będąc u progu, na skraju przepaści człowiek z natury odwraca twarz ku Bogu, szukając w nim ratunku, odpowiedzi i sensu życia. W takich momentach wszelkie ideologie odrzucające Boga nie istnieją, zamieniają się w proch. Włosi to dobrze teraz i wiedzą i czują!
Zobacz co się dzieje, gdy zaraza niszczy wszystko:
A tu warto też przypomnieć słowa kard. Ratzingera odnośnie Komunii Świętej i jej braku:
"Kiedy Augustyn czuł zbliżającą się śmierć, wtedy sam siebie „ekskomunikował”, w ten sposób przyjmując na siebie karę kościelną. W ostatnich dniach swego życia chciał być solidarny z publicznymi grzesznikami, którzy przebaczenia i łaski szukają przez cierpienie spowodowane rezygnacją z Komunii. Pragnął spotkać Pana w pokorze tych, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, pragną Jego samego – Sprawiedliwego i łaskawego. Na tle jego kazań i pism, ukazujących Kościół jako cudowną tajemnicę komunii z Ciałem Chrystusa i tajemnicę Jego Ciała, ta jego postawa może wywrzeć wrażenie wstrząsające. Im częściej ją rozważam, tym więcej daje mi ona do myślenia. Czy dzisiaj przystępowanie do Najświętszego Sakramentu nieraz trochę się nie zbanalizowało? Czy taki duchowy post nie byłby czasem pożyteczny, a nawet niezbędny dla pogłębienia i odnowy naszego stosunku do Ciała Chrystusowego?
W dawnych wiekach Kościół znał niezwykle wyrazistą formę ćwiczenia zmierzającego w tym kierunku: Do eucharystycznej duchowości Kościoła już od czasów apostolskich bodajże należał post eucharystyczny w Wielki Piątek. Rezygnacja z przyjmowania Komunii akurat w jednym z najświętszych dni roku kościelnego, który obchodzono bez celebrowania Eucharystii i przyjmowania Komunii przez wiernych, stanowiło głęboką formę udziału w męce Pana: wyrażało smutek oblubienicy, której zabrano Oblubieńca (zob. Mk 2,20). Wydaje mi się, że także dzisiaj taki post eucharystyczny, w dobrze przemyślanych okolicznościach i odczuwany jako rodzaj pokuty, mógłby mieć swoje dobre strony. W dniach pokuty na przykład (dlaczegoż by nie z powrotem w Wielki Piątek?), a zwłaszcza może przy okazji wielkich uroczystości, kiedy wielka liczba uczestników mszy utrudnia czy wręcz uniemożliwia godne udzielanie sakramentu, i w konsekwencji rezygnacja z niego mogłaby w większym stopniu wyrazić cześć i miłość niż przyjmowanie w warunkach kolidujących z wielkością tego wydarzenia. Taki post – pod warunkiem oczywiście niepozostawiania go samowoli ludzi i podporządkowania duchowemu kierownictwu Kościoła – mógłby dopomóc do pogłębienia osobistej relacji do Pana w tym sakramencie. Mógłby to też być wyraz solidarności z tymi wszystkimi, którzy tęsknią za tym sakramentem, ale nie mogą go przyjmować. Mam wrażenie, że problem rozwiedzionych żyjących w nielegalnym związku, ale także problem interkomunii (np. w małżeństwach mieszanych) znacznie by stracił na znaczeniu, gdyby tego rodzaju duchowy post był znakiem uznania i zarazem wyrażenia tego, że wszyscy jesteśmy uzależnieni od tego „uleczenia miłości”, którego dokonał Pan w krańcowej samotności krzyża. Mówiąc to, nie chciałbym, rzecz jasna, proponować powrotu do pewnego rodzaju jansenizmu: w życiu duchowym, podobnie jak w biologicznym post zakłada normalny sposób odżywiania się. Niekiedy potrzebujemy jednak jakiegoś lekarstwa, po to by nie wpaść w przyzwyczajenie i towarzyszącą mu z reguły bezmyślność. Od czasu do czasu potrzebny jest nam głód – fizyczny i duchowy – po to by posiąść nowe zrozumienie darów Pana i lepiej zrozumieć cierpienie naszych braci cierpiących głód. Tak duchowy, jak i fizyczny, głód może dopomóc do rozwoju miłości."
Polecamy Nasze Programy
Wiadomości
Najnowsze
Giertych chce pozwać Sośnierza. Mocna odpowiedź: „Grozisz sądem i zniesławiasz ludzi, za to, że powtarzają fakty?”