Kilka bułgarskich partii zarejestrowało swe listy przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego dzięki podrobionym podpisom poparcia. Według radia wykorzystano niezgodnie z prawem dane osobowe, fałszując co najmniej kilkaset podpisów.
Skandal wybuchł we wtorek, kiedy po zakończeniu rejestracji list, do czego wymagane jest poparcie co najmniej 5 tys. obywateli, Centralna Komisja Wyborcza (CKW) umożliwiła na swojej stronie internetowej sprawdzanie spisów obywateli popierających odpowiednią siłę polityczną. Każdy pełnoletni obywatel może wpisać swój numer identyfikacyjny (odpowiednik PESEL) i zobaczyć, czy nie jest obecny w spisach osób popierających wbrew swojej woli.
Antoaneta Conewa, prezes Rady Społecznej przy CKW powiedziała, że zarówno małe, jak i duże partie posłużyły się cudzymi danymi osobowymi. Według niej doszło do fałszerstwa "na dużą skalę". Sfałszowane podpisy są na listach poparcia 15 partii, w tym tak znanej jak opozycyjna GERB (Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii).
Okazało się, że wśród osób, których podpisy sfałszowano, jest m.in. rzecznik praw obywatelskich Konstantin Penczew, znany dziennikarz Achileas Liłow i ponad 10 muzyków sofijskiej filharmonii. Mąż jednej z niezależnych kandydatek na eurodeputowaną miał poprzeć inną listę, a przedstawicielka centroprawicy znalazła się wśród zwolenników komunistycznej partii.
CKW zapewniła, że sprawdzi każdy sygnał. Jednocześnie zaleciła, by ludzie zwracali się do prokuratury. Rzecznik praw obywatelskich poinformował, że już to zrobił. Większość partii na razie odmówiła komentarzy.