Sondaże opublikowane w przypadającą w sobotę drugą rocznicę objęcia urzędu premiera Wielkiej Brytanii przez Borisa Johnsona wskazują, że "szczepionkowy bonus" najwyraźniej przestaje działać.
Przez ostatnie kilkanaście tygodni szybko prowadzone w Wielkiej Brytanii szczepienia - zwłaszcza na tle początkowych problemów, jakie miała Unia Europejska - i będący ich efektem wyraźny spadek liczby zakażeń i zgonów skutecznie przykrywał wszystkie inne sprawy. Zarówno problemy będące konsekwencją wyjścia z okresu przejściowego po brexicie, jak i różne - dość liczne - przypadki braku transparentności ze strony brytyjskiego premiera. Stwierdził to nawet sam Johnson, który po niejasnościach, co do sposobu sfinansowania remontu jego służbowej rezydencji na Downing Street powiedział, że tym, co ludzi interesuje, są szczepienia i wyjście z lockdownu. Dzięki szczepieniom w maju, po raz pierwszy od kwietnia zeszłego roku, Johnson miał więcej ocen pozytywnych niż negatywnych.
Teraz jednak sytuacja już nie wygląda tak dobrze
Wprawdzie w Anglii zniesione zostały w poniedziałek wszystkie restrykcje covidowe, ale nastąpiło to przy szybko znowu rosnącej liczbie zakażeń, co powoduje, że Johnson w powszechnej opinii podjął ogromne ryzyko. Na dodatek szczepienia, których tempo - podobnie jak w wielu innych krajach spada - przestały przysłaniać inne problemy i wpadki.
A tych cały czas jest dużo. Najpierw pod koniec czerwca wymuszone odejście ministra zdrowia Matta Hancocka, który złamał restrykcje covidowe - i którego Johnson początkowo próbował bronić. W poprzedni weekend próba uniknięcia kwarantanny przez Johnsona i ministra finansów Rishiego Sunaka poprzez udział w pilotażowym programie zastąpienia jej testami, z czego po fali oburzenia rząd się wycofał w ciągu niespełna trzech godzin. W tym tygodniu kolejne rewelacje byłego głównego doradcy Johnsona, Dominica Cummingsa, według którego, premier nie chciał lockdownu, bo jak mówił, "z powodu Covid umierają tylko 80-latkowie". I równocześnie "pingdemia", czyli paraliżująca kraj fala absencji w pracy osób wysyłanych poprzez aplikację na kwarantannę.
Efekty tego widać w badaniach opinii publicznej. Według opublikowanego w sobotę sondażu YouGov, poparcie dla Partii Konserwatywnej spadło w ciągu tygodnia o 6 punktów proc. - do 38 proc. - a dla opozycyjnej Partii Pracy wzrosło o 3 punkty i wynosi 34 proc. Podobne wyniki przynosi również opublikowane w sobotę badanie ośrodka Survation. Konserwatyści stracili w ciągu tygodnia 4 punkty proc. i zamierza na nich głosować 39 proc., a Partia Pracy zyskała 3 punkty i cieszy się poparciem 35 proc. Jeszcze mocniej stracił sam Johnson, który w poprzednim badaniu miał wskaźnik aprobaty netto na poziomie -3 proc., a teraz ma - 13 proc. I niewielkim pocieszeniem dla niego może być to, że lider opozycji Keir Starmer ma ten wskaźnik na jeszcze niższym poziomie, bo - 14 proc.
Boris Johnson został premierem Wielkiej Brytanii 24 lipca 2019 r., dzień po tym, jak wygrał wewnątrzpartyjne wybory i objął stanowisko lidera Partii Konserwatywnej. W grudniu 2019 r. poprowadził konserwatystów do największego zwycięstwa wyborczego od 1987 r.