W Austrii wrze. Podczas dyskusji z młodzieżą w wiedeńskim Domu Unii Europejskiej (miejsce zobowiązuje) prezydent Alexander Van der Bellen, który jeszcze w latach 70. ub. w. należał do loży masońskiej w Tyrolu, zaś w latach 80. miał podejrzane kontakty z ZSRR (czytaj o tym tutaj), dał kolejny popis dalece posuniętej politpoprawności.
Punktem wyjścia było pytanie o to, czy wzorem Francji w Austrii nie powinien również obowiązywać zakaz noszenia chusty czy burki jako symbolu religii islamskiej. Jak można się domyśleć, nastawiony wyjątkowo przyjaźnie wobec islamu Van der Bellen pomysłem nie jest zachwycony.
„Są tylko niektóre sytuacje, w których mogłoby się okazać, że noszenie symbolu religijnego jest problematyczne,” mówił podczas spotkania prezydent Alexander Van der Bellen. „Taką sytuacją mógłby być sędzia w sali rozpraw. Ale od razu dodam, że tyczy się to wówczas wszystkich symboli religijnych. Wówczas muszę zakazać także krzyż na szyi albo gwiazdę Dawida. W niektórych procesach urzędniczych, gdzie wymagana jest neutralność osoby decydującej, a jej przynależność religijna mogłaby zagrażać obiektywności, to można o takim zakazie porozmawiać. W innych przypadkach kobieta powinna mieć prawo ubierać się tak, jak chce.”
W kraju od tysiąca lat katolickim, gdzie w prawie każdej nawet najmniejszej miejscowości stoi bogato zdobiony kościół barokowy, jego prezydent zrównał znaczeniem islam z chrześcijaństwem. Aż żal dodawać, że gdyby nie polski król to Austria już w 1683 r. stałaby się kalifatem.
Ale prezydent Austrii nie poprzestał na tych wypowiedziach. Najwidoczniej stwierdził, że islam należy dowartościować jeszcze mocniej. „Przecież nie tylko muzułmanki mogą nosić burki,” dodał prezydent Van der Bellen. „Faktycznie coraz bardziej rozszerza się islamofobia. Jak tak dalej pójdzie to nadejdzie dzień, w którym będziemy musieli poprosić wszystkie kobiety, aby założyły burkę. Wszystkie kobiety! To będzie wyraz solidarności wobec tych kobiet, które noszą burkę z powodów religijnych.”