Do godziny 23 potrwają przyspieszone wybory parlamentarne we Włoszech. Zostały rozpisane po upadku szerokiej koalicji tworzącej rząd jedności narodowej Mario Draghiego. To pierwsze wybory po wejściu w życie zmian w konstytucji, na mocy których liczbę deputowanych zmniejszono z 630 do 400, a senatorów z 315 do 200. Według sondaży na zdecydowane zwycięstwo może liczyć blok partii centroprawicowych. Do głosowania uprawnionych jest prawie 51 mln obywateli.
W całej Italii otwartych jest 61 tys. komisji wyborczych. Głosy liczyć będzie ponad 180 tys. osób. Głosowanie odbywa się zgodnie z ordynacją mieszaną, większościowo-proporcjonalną. Na razie frekwencja jest mizerna. Na godzinę 12 według Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wyniosło zaledwie 18 proc.
Wpływ na frekwencję mogą mieć trudne warunki pogodowe w dużej części kraju, między innymi w Toskanii, Marche i Kampanii, gdzie trwają i zapowiadane są na późniejsze godziny gwałtowne ulewy. Alert pogodowy ogłoszono dla 13 regionów.
W piątek politycy prawicowej włoskiej Ligi urządzili pikietę przed biurem Komisji Europejskiej w Rzymie w reakcji na słowa jej przewodniczącej Ursuli von der Leyen. Stwierdziła ona na trzy dni przed wyborami, że KE ma "narzędzia", jak w przypadku Węgier i Polski, "jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku". W proteście uczestniczył szef Ligi Matteo Salvini.
"Liczę na to, że Liga będzie siłą parlamentarną na podium; pierwszą, drugą albo najwyżej trzecią", powiedział dziś dziennikarzom.
Następnie dodał: "Piękną rzeczą jest to, że jeśli Włosi wybiorą Ligę i centroprawicę przez pięć lat nie zmieni się rząd i nie zmienią się premier, ministrowie, partie i sojusze. Tak będzie przez pięć lat, bo ostatnie lata były skomplikowane".
Przypomnijmy, podczas debaty na amerykańskim uniwersytecie Princeton w czwartek von der Leyen pytana o to, czy istnieją obawy związane z niedzielnymi wyborami parlamentarnymi we Włoszech, odparła: "Zobaczymy, jaki będzie wynik".
Tymczasem Matteo Salvini, uczestniczący w pikiecie 3 dni temu przed biurem KE w Wiecznym Mieście, został zapytany o to, czy jego zdaniem również premier Mario Draghi powinien nalegać na przeprosiny ze strony von der Leyen.
"Od każdego włoskiego reprezentanta instytucjonalnego wysokiego szczebla oczywiście oczekuję prośby o wyjaśnienia z przeprosinami" - odparł szef Ligi. "Groźby i szantaże w moim domu nie działają".
Wcześniej wyjaśnień i przeprosin zażądało od szefowej KE wielu polityków włoskiej centrolewicy i centroprawicy.
Sondaże przedwyborcze, które można było publikować najpóźniej na dwa tygodnie przed wyborami, wyraźnie wskazywały na zwycięstwo centroprawicowego bloku, złożonego z ugrupowań Bracia Włosi Giorgii Meloni, Ligi Matteo Salviniego i Forza Italia Silvio Berlusconiego.
Może otrzymać około 47 proc. głosów, czyli o prawie 20 punktów procentowych więcej niż centrolewica pod wodzą lidera Partii Demokratycznej Enrico Letty.
Włoskie stacje telewizyjne Rai, La7, Sky TG24 i Mediaset zapowiedziały ogłoszenie wyników exit polls natychmiast po zamknięciu lokali wyborczych.
Sprawa ta jest też tematem dnia w Republice.