Ukraina negocjuje z firmą Rosnieft kupno 50-proc. pakietu akcji rafinerii zlokalizowanej na wschodzie tego kraju. W ocenie ekspertów ukraińskie władze chcą pokazać, że dbają o branżę rafineryjną, mogą też planować odsprzedanie tych udziałów europejskim inwestorom.
Ukraina chce kupić 50 proc. akcji rafinerii w Lisiczańsku, która w całości należy do rosyjskiego koncernu paliwowego Rosnieft. Zakład jest zlokalizowany w obwodzie ługańskim przy granicy z Rosją. Według relacji prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza rozmowy w sprawie ewentualnej sprzedaży udziałów znajdują się na etapie końcowym. Janukowycz powiedział, że Ukraina chciałaby wykupić wszystkie akcje tego przedsiębiorstwa. - Trwają rozmowy, które idą ku końcowi i najprawdopodobniej udziały zostaną podzielone "50 proc. i 50 proc.", ale możliwe jest też, że Ukraina wykupi 100 proc. akcji - powiedział Janukowycz, cytowany przez ukraińską agencję informacyjną UNIAN-Gospodarka.
Z kolei szef Rosnieftu Igor Seczin na pytanie, czy zamierza sprzedać Ukrainie udziały rafinerii odpowiedział, że zastanowi się nad tym.
Rafineria w Lisiczańsku jest jednym z głównym przedsiębiorstw w segmencie przerobu ropy naftowej na Ukrainie. Moc przerobowa tego zakładu wynosi około 7-8 mln ton ropy naftowej rocznie. Obecnie rafineria przechodzi modernizację (produkcja zakładu została wstrzymana w 2012 roku). Wiceprezes Rosnieft ds. przerobu i petrochemii Igor Pawłow zapowiadał, że zakład może być uruchomiony wiosną 2014 roku.
W ocenie dyrektora ukraińskiego Centrum Naukowo-Technicznego Psyche Siergieja Sapiegina ukraiński rząd chce za wszelką cenę pokazać, że podejmuje jakiekolwiek kroki, by reanimować krajową branżę rafineryjną. Przypomina, że były właściciel rafinerii w Lisiczańsku – TNK-BP wśród głównych przyczyn wstrzymania cyklu produkcyjnego wymieniał niezdolność zakładu do oferowania konkurencyjnego produktu na rynku ukraińskim.
Siergiej Sapiegin w rozmowie z PAP podkreślił, że dotyczy to wszystkich ukraińskich rafinerii, których działalność w ostatnich latach została wstrzymana. Według danych ukraińskiego Ministerstwa Energetyki i Przemysłu Węglowego, w ciągu dziewięciu miesięcy tego roku w kraju działały trzy rafinerii z siedmiu – zakład w Kremenczuku, rafineria odesska i szebelińska. W okresie od stycznia do września br. przerób ropy naftowej na Ukrainie spadł w porównaniu do analogicznego okresu 2012 roku o 34,1 proc. (o 1,2 mln ton) do 2,3 mln ton. W tym produkcja benzyny spadła o 43,4 proc. do 731,5 tys. ton, oleju napędowego o 35,8 proc. do 700,8 tys. ton, mazutu o 37 proc. do 367,8 tys. ton.
- Najważniejszą przyczyną przestoju rafinerii jest to, że zakłady cechuje niski stopień przerobu surowców. Brakuje im także własnej bazy surowcowej. Za cichym przyzwoleniem władz właściciele rafinerii nie wywiązali się z zobowiązań inwestycyjnych – mówi Sapiegin.
Eksperta dziwi gotowość Kijowa do wykupu połowy akcji zakładu w Lisiczańsku. - Chodzi m.in. o ukraiński deficyt budżetowy. Pierwsze, co trzeba będzie zrobić ze +rdzewiejącą+ fabryką, to sfinansować studium wykonalności i przeprowadzić gruntowną modernizację rafinerii, by wyjść na taki poziom przerobu ropy, który zagwarantowałby zbyt gotowej produkcji – wyjaśnia.
Ekspert dodaje, że w obecnej sytuacji politycznej deklaracja gotowości kupna 50 proc. akcji nierentownego zakładu przy deficycie finansowym i braku własnych źródeł surowcowych wygląda jak flirt polityczny. - Jednak nie wydaje mi się, że deklarując chęć kupna udziałów rafinerii Kijów stawia na jakąkolwiek zmianę tonu dialogu między stronami – kontynuuje.
Ekspert rosyjskiej firmy Finam, Management Dmitrij Baranow uważa z kolei, że w sprawie rafinerii zdecyduje polityka. - Oznacza to, że sprzedaż akcji rafinerii w Lisiczańsku będzie zależeć od tego, jak będą się układać stosunku między Rosją i Ukrainą. Prawdopodobnie w tym przypadku polityka weźmie górę nad ekonomią – powiedział.
Na pytanie, dlaczego właśnie teraz Ukraina złożyła Rosjanom ofertę kupna udziałów rafinerii ekspert podaje kilka wersji. Jedną z nich może jest to, że Kijów chce pozbawić Rosjan potencjalnego narzędzia nacisku. Nie wyklucza też, że ukraińskie władze planują wcielić aktywa lisiczańskiej rafinerii do nowej spółki. W tym celu potrzebują, aby w akcjonariacie zakładu nie było obcych inwestorów.
- Nie wykluczam także to, że cały zakład chce kupić inwestor europejski. Może to tłumaczyć dążenie do zakupu 50-proc. pakietu akcji w celu późniejszej sprzedaży nowemu inwestorowi – podsumowuje Dmitrij Baranow.