Sześć lat od wojny w Gruzji na świecie narastają obawy przed powtórką tamtego scenariusza we wschodniej Ukrainie – pisze "Financial Times". Ocenia, że ostatnie wydarzenia były alarmujące i odnotowuje zwiększenie liczebności rosyjskich wojsk wzdłuż granicy.
Dziennik przypomina, że wspierani przez Rosję terroryści muszą liczyć się z porażką w walkach ze wzmocnioną ukraińską armią, co – zdaniem "FT" – nasuwa analogię z wydarzeniami z sierpnia 2008 roku, kiedy prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili rozkazał wojsku gruzińskiemu odzyskać kontrolę nad Osetią Południową.
Decyzja o ewentualnej rosyjskiej interwencji może być jedną z najważniejszych decyzji Władimira Putina od dojścia do władzy 15 lat temu - zaznacza brytyjski dziennik. Powstrzymanie się od interwencji oznaczałoby upokorzenie dla terrorystów, z którymi Putin się identyfikuje, a z drugiej strony decyzja o inwazji pociągnęłaby za sobą ostrzejsze sankcje Zachodu, izolację i ryzyko kosztów finansowych i ludzkich na znacznie większą skalę niż w czasie konfliktu gruzińskiego.
Jednak zdaniem niektórych cytowanych przez gazetę ekspertów, w tym Igora Sutiagina, Moskwa nie przygotowuje inwazji, a koncentracja wojsk ma być obliczona jedynie na zastraszenie ukraińskiej armii.
Z kolei za interwencją – pisze "FT" – mógłby przemawiać fakt, że Rosja dąży do utrwalenia kontroli terrorystów nad Donieckiem i Ługańskiem i "zamrożenia" tamtejszego konfliktu, podobnie jak uczyniła to w 2008 roku w Osetii Południowej, której niepodległość Moskwa uznała niedługo później.
Dowodem na to, że Rosja chce zrealizowania na wschodniej Ukrainie scenariusza "zamrożonego konfliktu" jest w opinii "Financial Timesa" ubiegłomiesięczna nominacja kolejnego Rosjanina, Władimira Antiufiejewa, na stanowisko wicepremiera samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Antiufiejew przez 20 lat był szefem służb bezpieczeństwa w Naddniestrzu, wspieranym przez Rosję zbuntowanym regionie Mołdawii. Według Jamesa Sherra z londyńskiego Chatham House Antiufiejew jest "architektem zamrożonych konfliktów".