Antyamerykańska furia w Niemczech. Berlin oskarża USA o to, co sam robi
"Nowa amerykańska strategia bezpieczeństwa (NSS) kreśli katastroficzny obraz Europy zagrożonej „cywilizacyjną zagładą” wskutek migracji, cenzury, ucisku i "wściekłej regulacji" i zapowiada wsparcie partii prawicowo-populistycznych", biada w weekendowym wydaniu niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung”.
Chcesz kogoś dotkliwie dotknąć? Pomów go o to, co sam robisz. Politycy i media w Niemczech coraz częściej odwołują się do tej starej zasady, prowadząc antyamerykańską kampanię.
Brukselski korespondent gazety Hubert Wetzel kłamliwie oskarżył Stany Zjednoczone o postawę neutralną, by nie powiedzieć – przychylną, wobec Rosji.
W ocenie „SZ” stawia to pod znakiem zapytania art. 5 Traktatu NATO i kwestionuje znaczenie oświadczenia końcowego ze szczytu NATO w Hadze w lecie tego roku.
Niemiecki dziennikarz, a nie jest to jedynie jego „przywara”, zapomniał jakoś o wieloletnim bojkotowaniu przez wiele państw NATO apeli Stanów Zjednoczonych o zwiększenie krajowych budżetów obronnych. Zwłaszcza Niemcy były oporne w tym zakresie. Berlin chciał jednocześnie korzystać z parasola militarnego USA, nie wypełniając obowiązków nałożonych przez Pakt Północnoatlantycki, i robić lukratywne interesy gospodarcze z Rosją, czego przykładem był m.in. Nord Stream – zwalczany już przez poprzednią administrację prezydenta Donalda Trumpa.
Dlaczego Niemcy tak robiły? Chciały budować w spokoju – pod opieką amerykańskiej siły militarnej – swoją dominującą pozycję w Europie – w długofalowym (kłania się Bismarck) porozumieniu z Rosją.
Najazd Kremla na Ukrainę zadał potężny cios planowi Berlina. Kolejnym było zwycięstwo Donalda Trumpa w ostatnich wyborach prezydenckich w USA. Administracja republikańska zakończyła politykę Bidena, który stawiał na Niemcy, w pełni popierając też prowadzoną przez Berlin politykę migracyjną i godzącą w cywilizację europejską lewacką ideologię.
Niemcy nie mogą przeżyć zwłaszcza powrotu Ameryki do tradycyjnych wartości i ich obrony na naszym kontynencie.
"Wizerunek Europy nakreślony w NSS nie różni się od wypaczonego obrazu propagowanego przez prawicowo-populistyczne, wrogie wobec UE, ksenofobiczne partie europejskie będące politycznym partnerem ruchu popierającego Trumpa. Identyczne poglądy ma premier Węgier Viktor Orban", piekli się „Sueddeutsche Zeitung”, cytując następnie ze zgrozą fragment nowej amerykańskiej strategii bezpieczeństwa.
"Europie grozi „cywilizacyjna zagłada”, swoją wolą regulacji UE niszczy polityczną wolność i suwerenność krajów europejskich, migracje zmieniają kontynent i wywołują niepokoje, partie opozycyjne są cenzurowane i prześladowane, a zasady demokracji deptane. Europejczycy tracą swoją narodową tożsamość i świadomość”, rzeczywiście te słowa prawdy są dla Berlina nie do zaakceptowania. Podobnie jak i następne, zadające kłam o "zdradzie" Europy przez Trumpa: „Nie możemy sobie pozwolić na spisanie Europy na straty” – czytamy w NSS.
"Dla przywódców prawicowo-populistycznych partii i ruchów w UE NSS brzmi jak obietnica pomocy z Waszyngtonu. Dla większości rządów europejskich jest to raczej zapowiedź brutalnego mieszania się w wewnętrzne sprawy suwerennych krajów partnerskich, czy wręcz jak wypowiedzenie wojny”, bredzi „Sueddeutsche Zeitung”. Niemcy, jak widać są oburzeni, tym, że ktoś nie chce się godzić na ich bezczelny dyktat w Europie.
Źródło: Republika, dw.com
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Jesteśmy na Youtube: Bądź z nami na Youtube
Jesteśmy na Facebooku: Bądź z nami na FB
Jesteśmy na platformie X: Bądź z nami na X